piątek, 28 lutego 2014

Ulubieńcy lutego 2014.

Cześć! :)
Jak co miesiąc zapraszam Was na wpis, poświęcony moim ulubionym kosmetykom miesiąca.Na samym początku zdradzę Wam  sekret, na szybkie przegonienie zimy i przywołanie wiosny. :)

 Anida, krem ochronno - pielęgnacyjny- zima, która w rejonie gdzie mieszkam była naprawdę mroźna i śnieżna, dała nieźle popalić mojej skórze. Postanowiłam kupić bogaty krem ochronny przeznaczony właśnie od ochrony skóry przed zimnem. Zdążyłam go poużywać, przez kilka dni i.... przyszła odwilż. I to jest właśnie mój sekret, na szybkie pożegnanie zimy :) Kupując krem na zimę, odstraszamy ją i przychodzi wiosna.;P Krem kosztuje mniej niż 5 zł. Ma bogatą, dość gęstą konsystencję, która dobrze nawilża i chroni. Nie jest to krem, który będzie nadawał się pod makijaż, ale myślę, że jest to zrozumiałe z powodu jego właściwości. Obecnie używam go co jakiś czas na noc, ale na pewno wrócę do niego ponownie, za rok, kiedy przyjdzie zima.

Anida, krem - koncentrat do rąk i paznokci, intensywna regeneracja, anti-age- oto kolejny krem, który uratował moją skórę po mrozach, które nie służyły moim dłoniom. Mimo noszenia grubych rękawiczek, dłonie szybko stały się przesuszone i podrażnione. Krem już po pierwszym użyciu przyniósł mi ulgę, a po tygodniu w pełni zregenerował skórę dłoni. Kosztuje około 3- 4 złote, a ma bardzo dobry i bogaty skład, który świetnie wpływa na nasze dłonie. Zawiera m.in olejek arganowy i witaminę E. Obecnie używam, go raz na tydzień i moja skóra, jest nawilżona, oraz odżywiona

Garnier, Skin Naturals, Płyn Micelarny 3 w 1- temu produktowi poświęciłam oddzielny wpis, który możecie zobaczyć tutaj: klik. Dobrze zmywa makijaż i oczyszcza buzię. Dodatkowo jest bezzapachowy i mogą go używać osoby z cerą wrażliwą. Ponadto jest bardzo wydajny, a kosztuje 14-15 złotych.

Inglot, cień do powiek- bardzo lubię pigmenty z Inglota i staram się, powiększać swoją kolekcję. W tym miesiącu kupiłam i polubiłam, pigment w kolorze złoto-zielonym, numer 17. Można go nakładać na mokro, sucho, lub przy użyciu specjalnego preparatu np. Duraline. Jest łatwy w użyciu, a tworzy na oczach przyciągający uwagę efekt. Pigment kosztuje około 30 złotych, ale jest naprawdę bardzo wydajny.

Mila, maska do włosów wzmacniająca z keratyną- maskę kupiłam w sklepie z produktami i akcesoriami dla fryzjerów. Za 500 ml, zapłaciłam około 18 złotych. Cena jest naprawdę bardzo przystępna jak za ilość, wygodne opakowanie z pompką i dobre działanie produktu. Maska pięknie nawilża włosy, dodaje im blasku i wygładza. Ponadto ułatwia rozczesywanie i wystarczy 5 minut, aby zaczęła korzystnie działać na nasze włosy. Polecam dla wszystkich, którzy nie mają czasu na czasochłonne zabiegi pielęgnacyjne, a chcą zadbać o swoje włosy.

Garnier, Podstawa pielęgnacji, złuszczający peeling w kremie- do tego produktu mam wielki sentyment, ponieważ był moim pierwszy zakupionym produktem do pielęgnacji twarzy, jakieś 5 lat temu. Teraz ponownie do niego wróciłam. Ma kremową. przyjemną konsystencję. Dzięki niej peeling jest delikatny, ale skuteczny. Co prawda jestem zwolenniczką mocnych peelingów, ale po zimie nie chce "katować" swojej buzi, czymś mocno złuszczającym. Peeling ma orzeźwiający zapach, wygładza i oczyszcza buzię, nie wysuszając jej. Po jego użyciu buzia jest miękka i pełna blasku. Kosztuje około 12 złotych.

Który z pokazanych przeze mnie kosmetyków przypadł Wam do gustu? Dajcie mi o tym znać w komentarzach! :)

Buziaki! ;*

niedziela, 23 lutego 2014

Garnier Skin Naturals, Płyn micelarny 3 w 1

Cześć!
Niedawno mój wzrok na sklepowych pułkach przyciągnął nowy produkt. Kusił mnie swoją wielkością, ceną, napisem "płyn micelarny" ( wiecie, że je uwielbiam) i wyglądem przypominającym mi nieco mój ulubiony, ale bardzo drogi płyn micelarny z Biodermy. W końcu wpadł mi do koszyka i na stałe zagościł w mojej kosmetyczce. Poznajcie moją opinię na temat nowego płynu micelarnego Garnier.

Za 400 ml butelkę zapłacimy około 15 złotych. Producent zapewnia, że taka ilość wystarczy na 200 zastosować. Póki co nie wiem, czy tak będzie, ale jak na razie produkt wydaje mi się, być bardzo wydajny. Przeznaczony jest do skóry wrażliwiej i jest bezzapachowy. Jednak stosować go mogę też posiadaczki cer suchych, czy mieszanych.

Dobrze zmywa makijaż, sprawdza się też do codziennego oczyszczania buzi. Warto jednak pamiętać, aby wacik nasączony płynem przez chwile przytrzymać na wybranym miejscu twarzy, aby miał szanse rozpuścić brudy czy makijaż, a tym czasem lepiej i dokładniej go usunąć. Cera po jego użyciu jest promienna i nawilżona.

Na pewno jeszcze nie raz kupię ten płyn micelarny. Na plus zasługuje cena, pojemność i działanie. Minusów póki co nie zauważyłam. Jego działanie nie jest takie samo jak Biodermy, ale na pewno porównywalne. Nie zawsze mam ochotę i możliwość wydać ponad 50 złotych na  Biodermę, dlatego często będę sięgać po dużo tańszy płyn micelarny z Garniera. Polecam!

Próbowałyście?

środa, 19 lutego 2014

Próba dekoloryzacji w domu.

Cześć!
Farbowanie włosów to jednej z najczęściej wybieranych przez Polki zabiegów. Moja koleżanka Kasia, już od wielu lat  była fanką farbowania i to na kolor czarny. Czerń jest pięknym kolorem, ale gdy się nam znudzi, pozbycie się go nie będzie łatwe. Kasi zamarzyły się kasztanowy kolor włosów. Stwierdziłyśmy, że dobrym sposobem na osiągnięcie tego koloru, będzie dekoloryzacja. Dekoloryzacja jest zabiegiem polegającym na usunięciu z włosów sztucznych barwników. Kasia postanowiła oddać się w moje ręce i wykonać dekoloryzację w domowym zaciszu. Zabieg się udał, choć robiłam go bez odpowiednich umiejętności i doświadczenia. Nie ukrywam, że miałam pewne obawy, ale na szczęście wszystko poszło dobrze. W tym wpisie, przeczytacie jak przeprowadziłyśmy dekoloryzację w domu. :)


Na zdjęciu wyżej widzicie jak wyglądały włosy Kasi przez dekoloryzacją i po niej. Do zabiegu wybrałyśmy produkt kupiony w sklepie fryzjerskim za mniej niż 30 złotych. W jego skład wchodziła  buteleczka z reduktorem i buteleczka z  aktywatorem, które mieszamy ze sobą. Jest to dekoloryzator ProSalon, ColorPeel.


Kasia nałożyła na siebie stary ręcznik, aby chronić swoje ubranie przed zniszczeniem. Przygotowaną substancję zaczęłam nakład od połowy włosów, aż po same końce, a następnie od nasady do połowy włosów, omijając odrosty. Następnie owinęłam włosy w folię spożywczą i ręcznikiem.



Cały zabieg trwał około 30 minut. Co 5 minut sprawdzałam, co dzieje się z włosami. W ostatniej fazie zastosowałam strumień ciepła z suszarki. Po zdjęciu ręcznika oraz folii rozpoczął się długi proces mycia i płukania włosów. Jest to bardzo ważne, ponieważ źle wypłukany dekoloryzator może nie przynieść oczekiwanych efektów. Na początku wypłukałyśmy włosy wodą z dodatkiem soku z cytryn. Następnie użyłyśmy kilkakrotnie szamponu dla dzieci z Rossmanna i płukałyśmy włosy już wodą, bez dodatku soku z cytryny.


Efekt dekoloryzacji jest delikatny, ale właśnie o taki nam chodziło. Niedługo powtórzymy go jeszcze raz. Nie chciałyśmy zbyt szybko i intensywnie ingerować, we włosy Kasi.Włosy nie uzyskały jednolitego odcienia, ale myślę, że jest to wina wcześniejszego farbowania. Na pierwszym zdjęciu widać, że włosy Kasi są trochę czarne, a trochę czerwone. Cały zabieg trwał około 2 godzin. Największym minusem, jest nieprzyjemny zapach produktu do dekoloryzacji, który utrzymywał się nawet po umyciu włosów. Sam zabieg nie zniszczył włosów Kasi. Jedynie końcówki były odrobinę przesuszone, ale dobra maska odżywiająca, szybko je zregenerowała. Co najważniejsze Kasia jest zadowolona :)

Próbowałyście kiedyś robić sobie dekoloryzację? Wybrałyście salon fryzjerski, czy pomoc bliskiej osoby?

poniedziałek, 17 lutego 2014

Bal gimnazjalny Sylwi i Natalki.

Cześć!
Dziś po raz kolejny zobaczycie makijaże mojego wykonania. W minioną sobotę miałam przyjemność malować wiele ślicznych gimnazjalistek, wybierających się na bal absolwentów. Dwie z nich zgodziły się zagościć na moim blogu. Poznajcie Sylwię i Natalkę. :)

Na buzię Sylwii nałożyłam podkład matujący oraz rozświetlający róż. Usta pokryłam szminką w beżowym kolorze. Sylwia chciała, aby na jej oczach pojawił się brąz. Aby nie przyćmił on pięknego koloru oczu Sylwii, użyłam jaśniejszego odcienia brązu, odrobiny różu i mieniącego się cienia w kolorze białym.Do tego czarna kreska i tusz do rzęs.

W przypadku tego makijażu nałożyłam podkład matujący, róż oraz puder brązujący. Natalka chciała, aby na jej oczach pojawiły się szarości. Na całą powiekę nałożyłam biały cień, w środku odrobinę srebrnego cienia oraz brokatowy pyłek, a wewnętrznym kąciku matowy szary cień. Dolną powiekę podkreśliłam szarym cieniem i brokatowym, srebrnym eye linerem. Do tego czarna kreska, tusz i odrobina różu na usta. 

Śliczne dziewczyny prawda? Myślę, że nie przesadziłyśmy z makijażem i Natalka oraz Sylwia, zachowały swoją nastoletnią urodę, wyglądając przy tym jak na prawdziwy bal przystało. A co Wy o tym sądzicie?


czwartek, 13 lutego 2014

W roli głównej.... Karina, odcinek 9.

Cześć!
Witam Was w kolejnym odcinku, serii "W roli głównej...". Dzisiejszy wpis będzie wyjątkowy, ponieważ miałam przyjemność zadać pytania osobie, która jest mi znana nie tylko ze świata wirtualnego. Ciesze się, że mogę teraz z kimś kogo dobrze znam, pogadać o sprawach związanych z blogowaniem. A jeszcze bardziej  cieszy mnie fakt, że ta osoba dziś po raz pierwszy zagości na moim blogu. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz połączymy nasze blogowe siły. :) A póki co zapraszam Was na blog Kariny, gdzie poczytacie o codziennym życiu, podróżach, kosmetykach i nie tylko: http://pasioneska.blogspot.com/.


Dorastałyśmy w tym samym, małym mieście na wschodzie Polski. Łączą nas wspólne wspomnienia z okresu liceum, jak również  miłość do długich włosów, śpiewania, a od niedawna też do blogowania. Pasją bohaterki, tego odcinka "W roli głównej..." są podróże i wszelkie tematy związane z urodą. Nie boi się wyzwań, ani ryzyka, przez które musi przejść w drodze do spełniania marzeń. Obecnie mieszka w Anglii, gdzie jest fantastyczną au pair. Poznajcie moją koleżankę Karinę!



Część 1 kilka pytań prywatnych

-          Rok 2013 to rok Twojego wyjazdu do Anglii. Jak wspominasz podjęcie tej decyzji i sam dzień wylotu?

Decyzja o wyjeździe przyszła mi dość łatwo. Jestem dość odważną osobą, która nie boi się zmian, więc traktowałam to jako kolejne wyzwanie. Zdecydowanie inaczej zareagowali na to moi bliscy i znajomi, twierdząc, że chyba oszalałam. W zasadzie mieli trochę racji, bo jechałam do obcych ludzi, z którymi rozmawiałam jedynie na Skype. Mimo wszystko wspierali mnie i trzymali za mnie kciuki. Sam dzień wylotu był dla mnie dość stresujący, tak naprawdę musiałam być przygotowana na wszystko.  Po przylocie na Heathrow mój telefon się zbuntował i nie mogłam dodzwonić się do hostki, miała na mnie czekać w  hali przylotów, a okazało się, że czeka gdzie indziej. Gdzieś w głowie miałam już wizję, że jak się do niej nie dodzwonię to pewnie będę musiała zostać na lotnisku i wracać do Polski. Jakimś cudem mój telefon się nade mną zlitował i w końcu mogłyśmy ze sobą porozmawiać i ustalić gdzie jestem. Gdy mnie odebrała byłam już spokojna i wiedziałam, że wszystko będzie dobrze.

-          Nie żałujesz swojego wyboru?

Zdecydowanie nie. Gdybym miała podjąć taką decyzję jeszcze raz na pewno zrobiłabym tak samo. Ten wyjazd bardzo dużo mi dał i nadal daje. Stałam się bardziej samodzielna, mój angielski znacznie się poprawił, poznałam i nadal poznaję kulturę Indii, poznałam bardzo ciekawych ludzi z innych krajów. Jak widzicie naprawdę warto. Są też i minusy, ale są one mało znaczące.

-        Niedawno powitaliśmy Nowy Rok. Jak myślisz co dobrego, a może złego wniesie w Twoje życie?

Z dobrych rzeczy na pewno będą to kolejne podróże po UK i nie tylko, które sprawiają mi dużo radości. Myślę też, że będzie wiele innych sytuacji, które wynikną w czasie pobytu, a o których jak na razie nie mam pojęcia :). Jeśli chodzi o złe rzeczy to na pewno jakieś będą, bo nie może być cały czas cudownie i beztrosko. Mam nadzieję, że nie będzie ich zbyt wiele. Na pewno będzie mi doskwierała tęsknota za rodziną i znajomymi, no ale na to już nie mam wpływu.


-          Pochodzimy z tego samego, małego miasteczka. Jak je oceniasz z perspektywy studiowania w dwóch dużych miastach Polski i obecnym pobycie za granicą?

Na pewno dość widoczne w naszym mieście bezrobocie ma wpływ na to, że większość młodych ludzi po prostu z naszego miasta wyjeżdża i szuka swojego miejsca gdzie indziej, czy to w większym mieście czy chociażby właśnie za granicą. Porównując do innych miast Polski niestety, ale nie ma u nas w mieście praktycznie żadnych perspektyw. Jest cicho, mamy kilka miejsc gdzie możemy odpocząć, czy spotkać się z przyjaciółmi, odwiedzamy dom rodzinny i to w zasadzie wszystko. Ja wyjeżdżając na pierwszy rok studiów wiedziałam, że tu nie wrócę i muszę szukać pracy w większym mieście.

-          Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?

Swojego bloga założyłam na początku zeszłego roku. Dużo podróżowałam i pomyślałam, że blog będzie ciekawą formą podzielenia się moimi podróżniczymi zachwytami i doświadczeniami z szerszym gronem osób. Chciałam też przez to zachęcić innych do podróżowania, do którego naprawdę nie potrzeba ogromnej ilości pieniędzy, a jedynie dobrych chęci. Później postanowiłam relacjonować swój wyjazd do Wielkiej Brytanii i podzielić się wrażeniami z pobytu oraz pracy jako Au Pair, czyli opiekunki do dzieci. Pod koniec roku postanowiłam rozszerzyć swój blog m.in. o dział kosmetyczny.  I takim o to sposobem mój blog przybrał bardziej formę bloga lifestylowego.

-          Teraz blogowanie, a co będzie za 5, 10 lat? Może książka, artykuły do gazet?

Bardzo ciekawe pytanie. Mogłabym puścić wodze mojej wyobraźni i pisać o wielu rzeczach, ale nie jestem osobą, która tak daleko wybiega w przyszłość ;) Życie jest dość nieprzewidywalne, więc staram się skupiać na tym co jest teraz. Aczkolwiek muszę przyznać, że czasem myślę o napisaniu książki. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to dość trudne zadanie i nie wiem czy byłabym w stanie temu zadaniu podołać. 




Cześć 2 kilka pytań urodowo-modowych

-        Czym różni się asortyment w sklepach z kosmetykami w Anglii od tych w Polsce. A może jest to tak naprawdę to samo, tylko ładniej „podane”?

Asortyment zasadniczo nie różni się niczym, są oczywiście niektóre kosmetyki lub akcesoria kosmetyczne,  których na przykład nie dostaniemy w Polsce, ale ogólnie rzecz biorąc większość z nich jest taka sama.
Na pewno wybór kosmetyków jest znacznie większy niż w Polsce. Czasami jednak zdarza się, że szukam jakiegoś odpowiednika kosmetycznego w Anglii i okazuje się, że na przykład tutaj go nie dostanę, więc jak widzicie z tym bywa różnie.


-          Z których zakupów, które zrobiłaś w Anglii jesteś najbardziej zadowolona ?

Na pewno takim moim najbardziej udanym zakupem jest mój nowy telefon, na zakup którego wydałam dość sporo, ale uważam, że wart jest swojej ceny i mam w nim wszystko czego potrzebuję. Jeżeli chodzi o ubrania to na pewno futerko i kilka sukienek z NewLooka. Z kosmetyków najbardziej zadowolona jestem z odkrycia marki Collection, zakup m.in. korektora był strzałem w dziesiątkę.

-     Czego absolutnie nie polecasz kupować w UK? Nie musisz ograniczać się tylko to ciuchów i kosmetyków.

Wiem, że pewnie większość z Was dziewczyny powie, że oszalałam ale nie polecam kupowania niektórych ubrań w Primarku, albo inaczej trzeba zwracać uwagę na wykończenie niektórych z nich. Kupiłam ostatnio piżamę, która po jednym praniu rozpruła się na nogawce i niestety musiałam się bawić w krawcową. Kilka razy o mały włos nie kupiłam źle zszytej bluzki czy poprutej spódnicy. Jakość tych ubrań nie jest zbyt oszałamiająca. Jeżeli mam wydać powiedzmy 8 funtów na bluzkę i po kilku praniach nie będzie się nadawała do noszenia to wolę odłożyć kolejne osiem i kupić coś lepszego.
Jeżeli chodzi o jedzenie to nie polecam zup Heinza o smaku kurczaka. Myślę, że mój pies nawet by tego nie ruszył.

-      Osoby u który obecnie pracujesz, pochodzą z Indii. Nie od dziś wiadomo, że indyjskie kobiety są piękne. Jak one to robią?

Nie zauważyłam, żeby pielęgnacja urody mojej hostki była jakaś szczególnie wyjątkowa. Dba o urodę jak każda kobieta. Używa kremów, maseczek itp. Być może w Indiach kobiety  mieszkające w nieco innych warunkach niż europejskie mają jakieś specjalne triki jeżeli chodzi o dbanie o swoją urodę m.in. nakładanie  maseczek z kurkumy, o której działaniu pisałam na swoim blogu. Hinduski są bardzo piękne, szczególnie jeśli chodzi o aktorki grające w boolywoodzkich produkcjach. Ale można to porównać w zasadzie do każdego kraju, gdzie aktorki lub osoby publiczne są „piękne”, bo dba o nich sztab stylistów. Lecz gdyby przyjrzeć się bliżej, zwykłe kobiety niestety, ale już tak nie błyszczą jak ich koleżanki na świeczniku :)

-   Ciekawi mnie jak wygląda ich pielęgnacja włosów
      
Jeżeli chodzi o włosy Hinduski przywiązują do ich pielęgnacji dość dużą wagę. Obowiązkowo używają odżywek do włosów. Innym bardzo ważnym dla nich produktem jest olej np. kokosowy, który wcierają we włosy. Sama kupiłam sobie taki olej i staram się go wcierać co jakiś czas. Naprawdę polecam, jeśli ktoś jeszcze nie próbował, wasze włosy na pewno będą zadowolone. Ciekawostką jest, że nawet mężczyźni ich używają, ale jest on chłodzący i ma inny zapach. Jeszcze a propos mężczyzn, gdy tylko zauważą siwe włosy zaczynają je farbować i jest to dość popularne. Nawet mój host farbuje włosy,  a przecież nie jest taki stary :)

-          A jak Ty dbasz o swoją urodę?

Przede wszystkim uważam, że najlepszym kosmetykiem dla  naszej urody jest sen. Dbam o to, aby spać odpowiednio długo, aby mój organizm czuł się wypoczęty, a wraz z nim moja skóra. Poza tym stosuje kremy nawilżające do twarzy czy też balsamy do ciała. Taka myślę podstawa. Od czasu do czasu maseczka, jakiś peeling raz w tygodniu. Staram się też nawilżać moją skórę od wewnątrz pijąc odpowiednie ilości wody. Przydałoby się też trochę ruchu, ale jakoś w zimie zawsze ciężko mi się zmobilizować. Nie jestem idealna, jak każdy mam jakieś słabości :)

-          Jak wygląda Twój ulubiony dzienny makijaż?

Mieszkając w Anglii i pracując jako niania nie mam w zasadzie czasu na jakikolwiek makijaż  w ciągu dnia. Rano aplikuję na twarz krem i idę zaprowadzić dzieciaki do szkoły. Kiedy gdzieś wychodzę w ciągu dnia to wtedy nakładam podkład, jakiś delikatny cień na oczy, tusz do rzęs  i balsam na usta.


-          O jakie ubrania chętnie wzbogaciłabyś swoją szafę?

Na pewno o jakieś spodnie i T-shirty, z NewLooka oczywiście. Jak już sobie jakiś sklep upatrzę to w zasadzie pół mojej szafy jest z metką z tylko jednego sklepu. W Polsce moim ulubionym sklepem jest Reserved, w Anglii zdecydowanie NewLook.
Od jakiegoś czasu próbuję upolować jakieś ciekawe spodnie dresowe, ale z tym muszę chwilę poczekać …do następnej wypłaty :)
I to chyba w zasadzie wszystko jeśli chodzi o bieżące zakupy.
Oczywiście gdybym tylko miała zbędną gotówkę nie pogardziłabym jakąś fajną torebką czy zegarkiem od znanego projektanta :)





Część 3 kilka pytań tematycznych- Podróże

-          Kiedy odkryłaś w sobie miłość do podróżowania? Jak to się wszystko zaczęło?

Odkąd sięgam pamięcią zawsze lubiłam podróżować, ale chyba dopiero na początku zeszłego roku zmieniłam trochę myślenie o podróżowaniu. Podróżowanie kojarzyło mi się z wyjazdem w jakieś fajne miejsce, gdzie wszystkie atrakcje są zaplanowane przez kogoś innego, o nic nie muszę się martwić i jedynie odpoczywać. Teraz uważam inaczej, podróżowanie na własną rękę, rozmawianie z ludźmi, odkrywanie nowych miejsc, w których żyją zwykli ludzie daje o wiele więcej niż leżenie w pięciogwiazdkowym hotelu i pływanie w przyhotelowym basenie. Wyjazd do Włoch w zeszłym roku był chyba tym najciekawszym. Chodzenie wąskimi uliczkami małych miasteczek i patrzenie na ludzi, na ich domy było czymś magicznym i niezapomnianym. Poczucie prawdziwej, unoszącej się w powietrzu atmosfery tych miejsc było dla mnie czymś niezwykłym.

-          Jakie miejsca udało Ci się już odwiedzić?

Jeżeli chodzi o Europę to była to Francja, Bułgaria, Włochy, Słowacja, Czechy i Wielka Brytania (Oxord, Ascot, Londyn, Guildford). Miejsc w Polsce było dość dużo, więc może nie będę ich wszystkich wyliczać :) Polecam odwiedzić Poznań, Kraków, Gdańsk i Zakopane.

-          Które z nich wywarło na Tobie największe wrażenie?

Zdecydowanie tak jak już wspominałam wcześniej południowe Włochy. Co prawda nie trafiliśmy na dobrą pogodę, ale nawet to jakoś mi bardzo nie przeszkadzało. Nigdy nie zapomnę smaku przepysznych włoskich lodów, które jadła siedząc na ławce, gdy zbierało się na burzę. Wąskie uliczki, pełno psów, prześliczne widoki, przepyszne jedzenie. Pozostały mi cudowne wspomnienia :)


-          A którą podróż niezbyt miło wspominasz?

Była do podróż do Wrocławia przez Oslo! Tak wiem, może to się wydawać nieco szalone, ale na taki pomysł wpadł mój były chłopak, gdyż wiedział, że nigdy nie leciałam samolotem i nigdy nie byłam we Wrocławiu. Zrobił mi ogromną niespodziankę i to akurat wspominam bardzo dobrze. Zamieniło się to jednak w niezbyt fajną wyprawę, gdyż nie zdawałam sobie sprawy, że będzie to aż tak męczące. Najpierw musiałam dojechać z Poznania do Warszawy, później rano udaliśmy się na lotnisko, dolecieliśmy do Oslo i totalnie wyczerpani czekaliśmy na kolejny samolot do Wrocławia. Jednak Wrocławia nie udało mi się zobaczyć, bo zanim dotarliśmy do hostelu było już dość późno. Zdążyliśmy jedynie wyjść coś zjeść i następnego dnia o 7 miałam pociąg do Poznania na którego ledwo zdążyłam i w zasadzie miałam 5 minut na kupienie biletu, a o 12 miałam egzamin. W czasie drogi musiałam się uczyć, ale uniemożliwiła mi to strasznie sympatyczna absolwentka prawa, jak zaczęłyśmy rozmawiać to nie mogłyśmy przestać. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się zaliczyć egzamin na 4 :)

-          Jakie miejsca znajdują się Twojej podróżniczej liście marzeń?

Jest ich wiele. Z takich dalszych podróży to chciałabym odwiedzić Nową Zelandię, Indie i Stany Zjednoczone. A z takich nieco bliższych to na pewno Skandynawia i Austria.


-          Co powinno się znaleźć w niezbędniku dobrego podróżnika?

Plecak - chyba najwygodniejsza rzecz do przechowywania wszelkiego rodzaju ekwipunku podróżnika, walizki na kółkach nie polecam, chyba, że wybieracie się do jakiegoś kurortu to wtedy jak najbardziej :)
Mapa – miejsca do którego się wybieracie.
Aparat fotograficzny – uwielbiam robić zdjęcia i zawsze przywożę ich ze swoich podróży mnóstwo. Późniejsze ich oglądanie jest czymś niesamowitym i przywołuje wiele wspomnień.
Przewodnik – czasami jest przydatny kiedy już wyczerpią się wszystkie pomysły, a jeszcze mamy trochę czasu przeznaczonego na zwiedzanie.
Mini kosmetyki – można je znaleźć w każdej drogerii, po co dźwigać ogromne opakowanie szamponu do włosów czy też żelu pod prysznic, kiedy można wziąć małą buteleczkę.
Ręczniki – szybkoschnące. Nie dość, że zajmują o wiele mniej miejsca to jeszcze w błyskawicznym tempie wysychają. Sprawdzone, więc mogę śmiało polecić.
Leki – czasami jadąc do miejsca, które odwiedzamy po raz pierwszy możemy pójść do restauracji, gdzie jedzenie nie koniecznie jest najwyższej jakości. Czasami po prostu wynika to z niewiedzy. I wtedy na pewno pomogą nam leki z polskiej apteki :), ale mi się zrymowało ;)
Być może o czymś zapomniałam, ale chyba te najważniejsze rzeczy wymieniłam.






Mój udany dzień...  to taki, w którym wydarzy się coś wyjątkowego,  gdy ktoś lub coś wywoła na moich ustach uśmiech i nie znika on, aż do momentu, w którym zasnę.
Jestem zła gdy...  ktoś lub coś wyprowadzi mnie z równowagi. Wtedy jak to się mówi bez kija nie podchodź :)
Polska to... moja ojczyzna. Bardzo zagubiona ostatnimi czasy, ale zawsze będzie to miejsce, do którego wracam z radością.
W liceum często zapominałam...  identyfikatora, szczególnie w dniu w którym mieliśmy geografię. Taka byłam odważna :)
Studia kojarzą mi się z...  beztroską, z mnóstwem wolnego czasu, z sesją, w czasie której trzeba się bardzo zmobilizować, z radością po zdanych egzaminach, z nowo poznanymi ludźmi, ze studenckimi imprezami, z mieszkaniem na stancjach… same miłe wspomnienia :)
Przepis na udaną imprezę to... obowiązkowo dobre towarzystwo, kawałek parkietu do tańca, dobra muzyka i coś do picia, bo przecież na imprezach wszyscy są spragnieni :)


Karinko dziękuję Ci, że zgodziłaś się odpowiedzieć na moje pytania! Życzę Ci, abyś w tym roku odwiedziła wiele pięknych miejsc, a Twój blog zyskiwał coraz to większą liczbę stałych czytelników. :) 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Trzy podstawowe pędzle do makijażu oczu.

Cześć!
W dzisiejszym wpisie pokaże Wam, moim zdaniem niezbędny i podstawowy zestaw pędzli, przeznaczony do makijażu oczu. Będzie to zestaw dla każdej osoby, która lubi robić sobie makijaż, która chce uczyć się tej sztuki, ćwiczyć, praktykować i która nie jest profesjonalistką. Uważam, że jeżeli nie jesteśmy profesjonalnymi wizażystkami, nie potrzebujemy całej ogromnej kolekcji pędzli. Tak naprawdę wystarczą tylko trzy, jeżeli chodzi o makijaż oczu: jeden do nakładania cieni, jeden do rozcierania i jeden mniejszy przeznaczony do zadań precyzyjnych.


 Mając taki zestaw, każda z nas będzie potrafiła stworzyć piękny makijaż, zarówno na dzień  jak i na wieczór. Dziś pokażę Wam trzy pędzelki, które lubię, polecam, długo mi służą i ich kupno na pewno nie zrujnuje Waszego portfela.


Płaski, języczkowy pędzelek do nakładania cieni.
Mój pędzelek pochodzi z Rossmanna i kosztuje około 14 złotych. Mam go już bardzo długo, a wciąż spisuje się bardzo dobrze i nie zmienił swojego kształtu. Oczywiście nie musicie kupować akurat tego pędzelka. Chodzi mi tutaj ogólnie o pędzelek, który nie będzie ani zbyt twardy, ani zbyt miękki, płaski, zaokrąglony. Warto jednak pamiętać, że w roli aplikatora cieni, świetnie sprawdzają się też nasze palce. Kiedy ja zaczynałam swoją przygodę z makijażem, nie miałam ani jednego pędzelka przeznaczonego do makijażu oczu. Wszystko nakładałam i rozcierałam swoimi palcami. Mimo braku odpowiedniego sprzętu, już wtedy wiele osób zauważyło, że mam do tego jakiś tam talent. Więc jak widać, wcale nie potrzebujemy nie wiadomo jak drogich pędzli i nie wiadomo jak dużo pędzli, aby zrobić ładny makijaż. Pamiętajcie też, że wszelkiego rodzaju cienie np. w musie, kremie itp., dużo lepiej jest aplikować właśnie palcami. Jednak pędzelek to produkt, który warto mieć, bo wiele cienie to właśnie nim jest łatwiej  i lepiej nakładać na powieki. Dzięki niemu makijaż wykonamy szybciej, a całość będzie wyglądać estetycznie. Na upartego takim pędzelkiem możemy też delikatnie rozcierać cienie lub aplikować je na dolną powiekę. W przypadku takiego pędzelka chciałabym jeszcze dodać kilka słów, na temat prawidłowej aplikacji. Nie machajcie nim w prawo i lewo, aby nałożyć cień, ale wykonujcie ruch wklepujący. Dzięki temu cienie będą się dłużej trzymały i lepiej wyglądały.


Puchaty pędzelek do rozcierania cieni.
Taki puchaty, dość duży i miękki pędzel przyda się do blendowania, czyli rozcierania cieni. Można nim też nakładać cienie i jednocześnie je rozcierać. Mój pędzelek jest z Maestro, pochodzi z serii numer 490, rozmiar 10, a kosztował 22 złote. Zazwyczaj używam go do załamania powieki lub do roztarcia cieni na całej powiecie. Jak wiecie dobrze roztarte cienie, to gwarancja świetnie wyglądającego makijażu.


Mniejszy precyzyjny pędzelek.
Mówiłam o trzech pędzelkach, a teraz mamy ich już cztery. Wszystko dlatego, że wśród dwóch wyżej pokazanych pędzelków, każda z Was musi wybrać ten, który najbardziej się Wam przyda i zajmie miejsce trzeciego i ostatniego pędzelka, niezbędnego do makijażu oczu.
Jeżeli jesteście fankami żelowych eye linerów w słoiczku, wybierzcie ten drugi pędzelek. Takim właśnie pędzelkiem nałożycie wyżej wspomniany eye liner, który nie ma aplikatora już w opakowaniu, stworzycie kreskę z dowolnego cienia, zaaplikujecie cień na brwi lub dolną powiekę. Mój pędzelek pochodzi z Essence i kosztował około 10 złotych. Taki pędzelek nie może być zbyt miękki i  musi być odpowiednio sztywny.
Jeśli używacie eye linerów, które mają już aplikatory lub po prostu nie lubicie tego typu kresek, zaopatrzycie się w ten pierwszy pędzelek.  Takim pędzelkiem możecie rozetrzeć kreskę narysowaną kredką, bądź takie ją namalować. Przyda się do aplikacji i roztarcia cieni na dolnej powiecie, oraz brwiach. Powinien być dość sztywny, krótki  i odpowiednio ścięty. Mój pędzelek jest z Maestro z serii nr 360, rozmiar 6 i kosztował 15 złotych.

Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis się Wam spodobał i przedstawiłam Wam pokrótce zalety posiadania trzech pędzelków do makijażu oczu. Starałam się też przekonać Was do tego, że nie musimy wydawać dużych sum, aby móc wykonywać piękne makijaże. Pamiętajcie jednak, że bardzo ważne są ćwiczenia i wyrobienie sobie pewnej ręki. Pędzle ułatwiają wykonywanie makijażu, ale bez praktyki i ćwiczeń nie będzie tak, jak być powinno. Nie zapominajcie też o systematycznym i dokładnym myciu pędzli, alby nie zaszkodziły przede wszystkim nam, ale też długo nam służyły. I to już chyba wszystko co chciałam Wam przekazać, na temat pędzli przeznaczonych do makijażu oczu.

Na zakończenie zapraszam Was do obejrzenia zdjęć moich makijaży. Szczególnie teraz na moim blogu pojawia się ich dość sporo, ponieważ do sylwestra, zaczął się u mnie dość intensywny makijażowy okres z czego bardzo się cieszę. Najbardziej jednak ciesze się  z tego, że wracają do mnie dziewczyny, które już wcześniej malowałam, a także przychodzą do mnie ich koleżanki, siostry, znajome, którym mnie poleciły. Jest to dla mnie najlepsze wynagrodzenie, bo wiem, że to co robię komuś się podoba. A kilka moich makijaży, znajdziecie tutaj: klik.

Pozdrawiam Was serdecznie! Pa! ;*

sobota, 8 lutego 2014

Szybki makijaż na dzień.

Serwus! :)
Ostatnio na moim blogu pojawiło się sporo makijaży wieczorowych. Dzisiaj natomiast zobaczycie makijaż dzienny, który wykonuje się bardzo szybko, dlatego często tak właśnie się maluje. :)


Na buzi mam podkład matujący, puder bambusowy i bronzer.

Na powiekach goszczą tylko dwa cienie. Jasny beż i jasny matowy brąz. Ten pierwszy podkreśla całą górną i dolną powiekę. Ten drugi nałożyłam w załamanie powieki. Do tego moja ulubiona czarna kreska i tusz do rzęs. Moje brwi już z natury są ciemne, dlatego nałożyłam na nie, tylko odrobinę cienia.

Usta pomalowałam błyszczykiem w kolorze nude.

Makijaż jest bardzo lekki, ale ładnie rozświetla i otwiera oczy. Do tego naprawdę można go wykonać w kilka chwil. Dla niewprawionych osób, kłopot może sprawić zrobienie kreski, ale wcale nie trzeba jej wyciągać w taki sposób, ja jak to zrobiłam. W takim makijażu na pewno każdy z nas będzie się dobrze czuł w szkole, czy też pracy ;)

Jak się Wam podoba? :)