sobota, 31 maja 2014

Ulubieńcy maja 2014

Hej!
Poczytajcie i zobaczcie jakie produkty przypadły mi do gustu w tym miesiącu. Zapraszam! ;)



Golden Rose, Color Expert, nr 22 - tutaj: klik., pisałam Wam, że jest to mój ulubiony lakier, a właściwie kolor tego miesiąca.Produkt kosztuje około 6 złotych, jest trwały, szybko wysycha i pięknie wygląda.



Golden Rose, Top Coat- jego recenzję możecie przeczytać tutaj: klik. Kosztuje 10 złotych. Jego zadaniem jest nabłyszczenie lakieru, stworzenie efektu żelowych paznokci. Faktycznie wydobywa piękny blask
z każdego lakieru. Jego minusem jest fakt, że długo wysycha. 

Natural Collection, Bronzing powder- bronzer przyleciał do mnie prosto z Anglii. Kosztuje
w przeliczeniu na złotówki, jakieś 10 złotych. Ma masywne opakowanie z solidnym zamknięciem. Mój kolor to Golden Glow, czyli brąz, delikatnie wpadający w pomarańcz z rozświetlającymi drobinkami. Jest łatwy
w użyciu i ładnie wygląda na buzi.

Fm Group, Wielokolorowy rozświetlacz-  kosztuje około 30 złotych. Dostępny jest w wersji ciemniejszej i jaśniejszej. Ja wybrałam tą drugą. Nadaje skórze delikatny różowawo-beżowy kolor i satynowy efekt rozświetlenia. Nadaje się zarówno do używania na kościach policzkowych, ale też na całej twarzy. 



Max Factor, 2000 Calorie, Dramatic Volume- kultowy tusz, który dopiero teraz wpadł w moje ręce, dzięki babci, od której go dostałam. W promocji można go kupić za około 20 złotych. Regularnie kosztuje około 35-45 złotych. Pięknie podkreśla moje rzęsy, dzięki ich pogrubieniu i wydłużeniu. Efekt jest świetny,
a wszystko to idzie w parze z równie dobrą jakością. 

For Your Beauty, dwustronny pędzelek do oczu- kosztuje około 15 złotych, a jest rewelacyjny. Przedewszystkim można go używać na kilka sposobów. Z jednej strony mamy pędzelek języczkowaty do np. nakładania cieni na całą powiekę, a z drugiej mniejszy pędzelek, który m.in. świetnie rozetrze cień
w załamaniu powieki, czy na dolnej powiece. Na pewno przyda się zarówno w kosmetyczkach profesjonalistek jak i amatorek. 

Urządzenie do pielęgnacji twarzy- produkt kupiłam jakiś czas temu w Biedronce za 20 złotych. Wiem, że jeszcze w niektórych sklepach dostępne są ostatnie sztuki. Zestaw składa się z: etui, baterii i właściwego urządzenia do którego dołączone są 4 końcówki. Pokrótce je przedstawie:
1. Nakładka masująca do poprawy krążenia i absorpcji kosmetyków- sprawdza się przed aplikacją kremu.
2. Nakładka szczotkowa do usuwania martwych komórek i regeneracji tych uszkodzonych- działa jak dobry, oczyszczający peeling. Nie radziłabym jej używać codziennie, ale co kilka dni.
3. Nakładka lateksowa do delikatnego masażu, poprawiająca wchłanianie się kosmetyku- działa jak delikatny peeling i relaksuje.
4. Nakłada z gąbką do równomiernego nakładania makijażu- jest to czasochłonny proces, ale dzięki tej nakładce nałożymy niewielką ilość podkładu, który na buzi będzie wyglądać bardzo naturalnie i ładnie
Urządzenie posiada dwie prędkości obrotu: szybszą i wolniejszą. Jest fajnym i nie drogim gadżetem, który zadba o naszą buzię. :)

I to już wszystko! A jacy są Wasi ulubieńcy tego miesiąca? :)



czwartek, 29 maja 2014

Maybelline, The Colossal Go Extreme Volum Waterpoof

Cześć!
Dzisiaj zapraszam na krótki post, w którym przedstawię Wam nowy tusz w mojej kosmetyczce Jest to wodoodporna wersja tuszu z Maybelline. Nie miałam tuszu o tego typu właściwościach i dlatego postanowiłam wypróbować właśnie ten.
Tusz kupiłam podczas promocji - 49%, ale jego regularna cena wynosi około 30 złotych. Można go też kupić w wersji tradycyjnej, czyli nie wodoodpornej. Ja osobiście zakupiłam go przypadkiem. Poszłam do drogerii z zamiarem kupna innego tuszu, ale ponieważ już go nie było, zdecydowałam się właśnie na ten, bo jako pierwszy wpadł w moje ręce.
Tusz ma dużą szczoteczkę. Podobną do tej, która występują w tuszu z Maybelline, One by one. Niestety jej wielkość sprawia, że początkowo nie jest łatwa w obsłudze. Zbyt szybkie ruchy, lub nie wprawiona ręka mogą sprawić, że wymalujemy sobie nie tylko rzęsy, ale też powieki.
Jest to tusz, który ma pogrubić nasze rzęsy. Nie jest to może efekt ekstremalnie grubych rzęs, ale coś tam z nimi robi. W moim przypadku chyba zdecydowanie lepiej je wydłuża, nić pogrubia. Zobaczcie poniższe zdjęcia i oceńcie sami. :)

Jak widać, po życiu tuszu, moje rzęsy są ładnie pokreślone i wydłużone. Muszę jednak dodać, że ten efekt nie utrzymuje się przez cały dzień. Po upływie jakichś 5 godzin, mam wrażenie, że moje rzęsy są "oklapnięte". Nie wiem, czy jest to dobre określenie, ale po prostu nie wyglądają już tak ładnie, jak zaraz po wytuszowaniu. Ponadto tak jak już mówiłam, mam tusz w wersji wodoodpornej, dlatego jest trwały i w ciągu dnia, nie powinien zrobić nam przykrych niespodzianek (nawet, jeśli pogoda nie jest sprzyjająca). Warto jeszcze dodać, że po pierwszym użyciu miałam wrażenie, że nie robi absolutnie nic z moimi rzęsami. Na szczęście po około 7 dniach od otwarcia, zaczął działać dużo lepiej. 

Nie jest to tusz, który stworzy powalający efekt, ale w makijażu dziennym, czy w chwilach gdy boimy się, aby nasz tusz się nie rozmazał, bo np. pada deszcz, sprawdzi się całkiem dobrze. Używałam lepszych tuszy do rzęs, ale i tak uważam, że ten spisuje się zadowalająco. Jestem ciekawa, czy podobnie spisuje się wersja tradycyjna. Być może jej używacie. Jeśli tak, to dajcie mi o tym znać w komentarzach. :)

Buziaki! ;*

piątek, 23 maja 2014

Golden Rose, Color Expert nr. 22.

Hej!
Dzisiaj pokażę Wam lakier, a właściwie kolor, który nie schodzi z moich paznokci w tym miesiącu,. Jest żywy, wiosenny, po prostu piękny i..... poprawia nastrój. :)

Jest to lakier Golden Rose z kolekcji Color Expert. Gama kolorów jest przeogromna, a wszystko to w cenie około 6 złotych za sztukę. Ja wybrałam kolor numer 22, czyli łososiowy róż.
Lakier ma szeroki pędzelek, który ułatwia i przyspiesza aplikacje. Szybko schnie i jest długotrwały. Zdjęcia, które zobaczycie niżej, przedstawiają moje paznokcie kilka dni po aplikacji lakieru.

Lakier jest bardzo dobry, a kolor uwiódł moje serce. Polecam!


Jakie kolory królują na Waszych paznokciach w maju? :)

poniedziałek, 12 maja 2014

TAG Studencki

Cześć!
Dzisiaj zapraszam Was na TAG Studencki. Do tej pory nie spotkałam się z tego typu tagiem w blogowym świecie (poprawcie mnie, jeśli się mylę), a przecież wiele z nas, prowadzących blogi to właśnie studenci, obecni lub byli. Wśród czytelników jest też mnóstwo studentów, osób, które dopiero szykują się do pójścia na studia, lub są one już za nimi. Myślę więc, że jest to dość ciekawy temat i bliski większości z nas. Ja już kończę studia i mam o nich co nieco do poopowiadania, dlatego wymyśliłam 10 pytań.  Zdradzę Wam kilka historii związanych z moimi studiami i mam nadzieję, że będzie to dla Was interesujący wpis. Zapraszam!


1. Gdzie studiujesz, bądź studiowałaś?
Studiuję na Uniwersytecie Przyrodniczo- Humanistycznym. Obecnie jestem na 5 roku studiów pedagogicznych. Jeżeli chodzi o licencjat, byłam na specjalności edukacja wczesnoszkolna z wychowaniem przedszkolnym. Moja specjalność na magisterce to edukacja wieku dziecięcego.

2. Czy z perspektywy czasu, uważasz że dokonałaś dobrego wyboru studiów?
Tak. Oczywiście dotarło do mnie wiele opinii, a to że po studiach humanistycznych nie ma pracy, a to że pedagogika to słaby kierunek itd. Ja to wszystko wiem i rozumiem. Wychodzę jednak z założenia, że obecnie mało który kierunek studiów daje nam gwarancje pracy, po ich zakończeniu. Ja jestem typową humanistką i to od najmłodszych lat i nie wyobrażam sobie studiować czegoś, co wymagałoby ode mnie nauki przedmiotów ścisłych. Byłaby to dla mnie męczarnia i pewnie nie ukończyłabym studiów. Wybór na pedagogikę padł dlatego, że od zawsze chciałam być nauczycielką. Ponadto w moim bliskim otoczeniu jest wiele osób, które pracują w szkole, a także dzieci. Wszystko to przyczyniło się do podjęcia przeze mnie wyboru pójścia na studia pedagogiczne. Wiem, że nie będzie łatwo o pracę, ale będę jej szukać. Może nie uda się to za rok, czy za dwa, ale jestem dobrej myśli.

3. Stancja, czy akademik?
Należę do tych szczęśliwych osób, które mogły zaznać życia studenckiego zarówno mieszkając na stancji jak i dojeżdżając na studia. Nigdy nie mieszkałam w akademiku, ale często odwiedzałam mieszkających tam znajomych. Oczywiście o akademikach, krążą różne historie. Najczęściej słyszy się, że jest to miejsce, gdzie cały czas trwa jedna wielka impreza. Jest w tym trochę prawdy, ale nie do końca. Zresztą są bardziej spokojne akademiki, ale są też te bardziej imprezowe. Myślę, że ja jednak nie chciałabym mieszkać w akademiku. Mieszkałam dość długo na stancji i był to bardzo miły okres. Moimi współlokatorkami, były moje bardzo dobre koleżanki, więc było naprawdę wesoło. Dojeżdżanie na studia nie kojarzy mi się z jakąś wielką męczarnią. Nie kojarzy mi się też z jakimś odcięciem od studenckiego życia. Na pewno nie odbiera mi to  przyjemności spotkania się ze znajomymi, czy też np. pójścia na imprezę. Także zarówno mieszkanie na stancji, jak i dojeżdżanie na studia jest w porządku. :)

4. Najlepsza studencka impreza?
W czasie studiów byłam na wielu imprezach i trudno jest mi wybrać tą jedną najlepszą. Najświeższe w mojej pamięci są, imprezy z zeszłego roku. Moje koleżanki ze studiów wychodziły za mąż. Organizowałyśmy im wieczory panieńskie, a potem bawiliśmy się na weselach w różnych częściach Polski. Na wszystkich tych imprezach bawiłam się ze swoją studencką paczką i wspominam je bardzo, bardzo miło :) Chętnie przeżyłabym to jeszcze raz!

5. Ulubiony przedmiot w szkole?
Na studiach miałam bardzo wiele przedmiotów. Jedne były ciekawsze, inne mniej. Jednak kiedy pomyślę o tym ulubionym, od razu przychodzą mi namyśl ćwiczenia z edukacji wczesnoszkolnej. Trwały on przed 2 lata, a nawet trochę więcej. Ponadto były to trzy godzinne ćwiczenia i mogłoby się wydawać, że była to prawdziwa męczarnia. Były to jednak z ćwiczenia, z których wyniosłam wiele informacji, wiele świetnych notatek i praktyki. Robiłyśmy mnóstwo rzeczy: pisałyśmy różne scenariusze, prace, wcielałyśmy się w pewne role, wykonywałyśmy doświadczeń itd. Było naprawdę bardzo ciekawie. Do dziś pamiętam jedne z ćwiczeń, podczas których oglądaliśmy film. Był to film w stylu boolywood  i na początku potraktowałyśmy go z przymrożeniem oka. Na końcu jednak wszystkie płakałyśmy. Film ten opowiadał o chłopcy, który miał dysleksje i o wspaniałym nauczycielu, który bardzo mu pomógł. Gorąco polecam Wam ten film, a jego tytuł brzmi "Gwiazdy na ziemi".

6. Najgorsze wspomnienie z okresu studiów?
Oczywiście na studiach mamy i te lepsze chwile i te gorsze. Muszę Wam jednak powiedzieć, że tych gorszych jakoś nie pamiętam, chyba wymazałam je z pamięci. Ale jeżeli już pomyślę o tym najgorszym wspomnieniu to, chyba będzie to pierwszy semestr studiów, pierwsza sesja, oraz pierwszy i jak dotąd jedyny oblany egzamin. Nie do końca pamiętam nazwy przedmiotu, z którego był to egzamin, a było to coś związanego z bezpieczeństwem i prawami człowieka. Egzamin piałam w wielkiej auli, wraz z około 300 studentami. Pamiętam, że cały jeden rząd, który był tą samą grupą oblał tez egzamin. W tej grupie byłam właśnie ja i nie wiem, czy było to jakoś źle sprawdzone, czy pytania były trudniejsze, że właśnie cała moja grupa oblała. Za drugim razem udało mi się zaliczyć egzamin, ale nie wszystkim poszło tak łatwo. Pamiętam jak bardzo stresowałam się tym, że mam taki nieudany studencki start i pewnie zaraz mnie wyleją. Później jednak szło mi dużo lepiej. :)

7. Plusy studiowania i bycia studentem?
Studia to czas, kiedy w większości przypadków wyprowadzamy się z domu i rozpoczynamy bardziej samodzielne życie. Jest to dość duża zmiana. Poznajemy nowe miasto i nowych ludzi. Studia są też czymś zupełnie innym niż liceum. Tutaj nie mam codziennego odpytywania, czy kartkówek. Najwięcej nauki jest w czasie sesji. Ponadto to od nas zależy, czy chodzimy na zajęcia czy nie. Na studiach nikt nas nie będzie usprawiedliwiał. Chcesz mieć wszystkie obecności chodzisz, nie chcesz to nie. Od nas też zależy czy będziemy chcieli uczyć się na egzamin, czy też nie. Sami możemy także dopasowywać sobie terminy egzaminów.  Studia to też czas, kiedy poznałam wspaniały ludzi, koleżanki, kolegów i przyjaciół. To również, okres ciekawych imprez, wyjść, spotkań, koncertów itd. Na pewno przez cały okres trwania studiów zmieniamy się i dorastamy. Jeśli przypomnę sobie siebie z liceum, a siebie obecnie to czuje się znacznie dojrzalsza i mądrzejsza życiowo. Może to zbyt duże słowa, ale naprawdę przez całe te 5 lat studiów znacznie wydoroślałam i czuje się bogatsza w różnego rodzaju doświadczenia. Tak więc, studia to wyjątkowy czas, który warto przeżyć. I ma zdecydowanie chyba więcej plusów, niż minusów.

8. Najgorszy egzamin?
Często zdarzało się tak, że przedmioty które wydawały się najgorsze, okazywały się zupełnie inne podczas egzaminów właśnie z tych przedmiotów. Te, które wydawały się dość spoko, nie zawsze takie były, gdy przychodził czas zaliczenia. Najbardziej nie lubiłam momentów, gdy na początku semestru mówiono co się od nas wymaga, a kiedy przychodziła sesja to wszystko się zmieniało. Egzaminów było dość sporo, zawsze były to dla mnie stresujące momenty. Oczywiście jedne egzaminy stresowały mnie bardziej, a inne mniej. Najgorszy egzamin to na pewno ten, o którym pisałam Wam wyżej. Bardzo denerwowałam się przed egzaminem z języka angielskiego,  czy też z psychologii. W toku studiów miałam, aż trzy razy psychologię. Na jeden z egzaminów trzeba było opanować ogrom materiału i do tego jeszcze kilka książek. Egzamin z metodologii badań, wydawał mi się naprawdę bardzo trudny, a w rezultacie dostałam 4 i byłam bardzo szczęśliwa. Jak widać było kilka tych "trudnych" egzaminów, ale jakoś udało się je zdać.

9. Czy Twoje studia kojarzą Ci się całorocznym zakuwaniem, czy też wprost przeciwnie?
Wielu osobom wydaje się , że na moich studiach w ogóle nie trzeba się uczyć. Nie jest to prawda. Być może nie mamy ciągle kolokwiów, ale za to mam do wykonania milion innych rzeczy w ciągu roku. Pamiętam jak na drugim, czy na trzecim roku studiów praktycznie w każdy weekend siedziałam z nosem w książkach i komputerze i pisałam różnego rodzaju, prace, scenariusze, czy też prezentacje. Zawsze miałam dużo wszelkiego rodzaju zadań praktycznych. Do dzisiaj w moim pokoju stoją segregatory wypełnione przeróżnymi pracami mojego autorstwa. Typowa nauka zaczynała się u mnie zwykle w sesji. Także moje studia nie kojarzą się z zakuwaniem, ale mnóstwem różnego rodzaju prac praktycznych lub teoretycznych. Przygotowywały mnie one, a także nadal przygotowują do przyszłego zawodu.

10. Jak wspominasz praktyki studenckie?
W toku studiów miałam sporo praktyk. Po pierwszym roku studiów odbyłam 4 tygodniowe praktyki studenckie w przedszkolu. Po drugim roku miałam 4 tygodniowe praktyki w szkole podstawowej. Były to praktyki obowiązkowe, że które byłam rozliczana. Musiałam zdać m.in  dziennik obserwacji, opinię, scenariusze itp. Praktyki w przedszkolu wspominam bardzo dobrze. Trafiła mi się wspaniała opiekunka i świetna grupa. Choć czułam się dość niepewnie, bo byłam dopiero po pierwszym semestrze zajęć związanych typowo z moją specjalnością, to jakoś sobie poradziłam. Moim zadaniem była zarówno obserwacja, jak i prowadzenie zajęć. Rok później miałam praktyki w szkole, które wyglądały podobnie. Miałam do poprowadzenia dość trudne lekcje. Mimo, że jest to dopiero podstawówka, dzieci uczą się się już dość trudnych rzeczy związanych z historią, czy geografią. Wymaga to przygotowania. Oprócz tego, przez cały okres trwania studiów miałam sporo zajęć praktycznych. Często chodziliśmy do szkół i przedszkoli. Przygotowywałyśmy różnego rodzaju zabawy, festyny, teatrzyki. Pamiętam, gdy musieliśmy przygotować przedstawienie, związane z numerami alarmowymi. Próżno było szukać w książkach, czy internecie, jakichś inspiracji, aby przedstawienie było ciekawe, ale też edukacyjne. Postanowiłam, że sama napiszę scenariusz, przygotowałam muzykę, a wspólnie z koleżankami też kukiełki i rekwizyty. Wszyło super, a mi wszystko przyniosło ogromną satysfakcję. Wszystkie te praktyki wspominam bardzo dobrze, wiele się z nich nauczyłam i chętnie przeżyłabym je jeszcze raz. :) Podczas ich trwania nie zraziłam się do zawodu, a wręcz przeciwnie.



No i to już wszystko! To było 10 pytań, związanych ze studiami. Mam nadzieję, że mój wpis i pomysł Wam się podobał. Chciałabym, żeby ten Tag troszkę rozprzestrzenił się w świecie blogowym, dlatego taguję:
http://fanabellia.blogspot.com/
http://kobieceszufladki.blogspot.com/
http://agusiak747.blogspot.com/
http://szalone-zycie-kingi.blogspot.com/
http://desire25.blogspot.com
Zapraszam i czekam na Wasze odpowiedzi! ;)

Wszystkim, którzy szykują się do pójścia na studia, życzę powodzenia i na maturze i podczas wyboru uczelni, oraz kierunku. Studentom życzę udanych sesji egzaminacyjnych i udanego studiowania. Mam również nadzieję, że osoby po studiach są zadowolone ze swojego obecnego życia, pracy i miło wspominają uczelniane czasy. ;)

Ja już za chwilkę kończę studia, ale będę je wspominać bardzo dobrze. Tyle na dzisiaj, pa! ;*

sobota, 10 maja 2014

Makijaż ślubny Dominiki

Cześć!
Niedawno rozpoczął się sezon ślubny i zapraszam Was do zobaczenia mojej propozycji, makijażu rozświetlającego z dodatkiem różnych odcieni fioletu. Taki właśnie makijaż wymarzyła sobie moja koleżanka Dominika, która za kilka tygodni wychodzi za mąż. Zobaczcie jej próbny makijaż ślubny. :)

Na buzi Dominiki zastosowałam dwa podkłady: matujący w "strefie T" i rozświetlający na pozostałym obszarze. Do tego oczywiście puder utrwalający, róż i bronzer. Całość daje efekt promiennej i dziewczęcej cery. ;)
Nie wyobrażałam sobie Dominiki w klasycznym, jasnym i delikatnym makijażu. Wspólnie uznałyśmy, że fiolet będzie idealny. Na całą powiekę nałożyłam biały, rozświetlający cień. Na środkową część powieki mieszankę różu i fioletu, a w kącikach ciemniejszy odcień fioletu. Do tego czarna, roztarta kreska. Na dolnej powiecie króluje fioletowa kreska. Rzęsy zostały wytuszowane, dodałyśmy też kilka kępek sztucznych rzęs. Usta zostały podkreśloną pomadką w kolorze nude.

Makijaż bardzo ładnie współgra ze śnieżnobiałymi zębami, pięknym uśmiechem i ciemnymi włosami Dominiki.
Dominiko, dziękuję za zaufanie, oraz za to, że zgodziłaś się zagościć na moim blogu. Już nie mogę się doczekać, kiedy znów coś razem "zmalujemy". :)

Jak Wam się podoba makijaż przyszłej panny młodej?

wtorek, 6 maja 2014

Golden Rose, Gel Look Top Coat i FM Group, Osuszacz do lakieru.

Hej! ;)
Dzisiejszy wpis z pewnością spodoba się wszystkim lakieromaniaczką, które cenią sobie szybkie wysychanie lakieru, piękny połysk i trwałość. Poznajcie dwa produkty, które mogą Wam pomóc w pracy nad oczekiwanym efektem ;)



Pierwszy z omawianych dziś produktów to osuszacz do paznokci z FM Group. Kosztuje 17 złotych i 90 groszy. Jego zadaniem jest skrócenie czasu wysychania lakieru, zapobieganie powstaniu smug i zarysowań. Ponadto ma nabłyszczać płytkę, uwydatnić kolor lakieru i nie wysuszy skórek. Jak jest naprawdę? To idealny produkt, dla osób, którym zależy na szybkim wysychaniu lakieru. Już w 1 minutę od aplikacji mamy suche paznokcie! Ponadto delikatnie nabłyszcza lakier i minimalnie wydłuża jego trwałość. Jego aplikacja jest łatwa i szybka. Osuszacz ma wygodne opakowanie z atomizerem. Kiedy pomalujemy już paznokcie, wystarczy wykonać 2-3 psiknięcia na jedną rękę, a następnie na drugą. Dłonie pokryją się tłustą warstwą, dlatego aplikacje warto wykonać w łazience, aby nic się nie pobrudziło. Po upływie 1 minut delikatnie wycieram ręce i gotowe. Dla pewności można odczekać jeszcze do 5 minut, aby nic się odcisnęło się na naszych paznokciach. Dzięki tłustej warstwie, którą zostawia produkt, skórki są idealnie nawilżone. 
Zobaczcie jak prezentuje się lakier po użyciu osuszacza:


Chwilę po aplikacji. 

Po 3 dniach od aplikacji.Widać już starcia i odpryśnięcia. 

Głównym zadaniem tego produktu jest przyspieszenie wysychania lakieru. I spisuje do tego rewelacyjnie. Nie oczekujmy od niego niewiadomo jak długiej trwałości, czy pięknego połysku. On sprawi, że w ciągu minuty lakier na paznokciach będzie już suchy. 



A oto drugi produkt, który kupiłam totalnie w ciemno. Jest to Top Coat z Golden Rose, który kosztuje około 10 złotych. Można go kupić w drogeriach, gdzie sprzedawane są lakiery tej marki, lub w wysepkach Golden Rose. Po jego zakupie zaczęłam czytać o nim opinie i spotkałam się z wieloma negatywnymi ocenami. Dla mnie jest to bardzo dobry produkt, którego jedynym minusem jest długi czas schnięcia.
Głównym zadaniem lakieru jest nadanie pięknego blasku, wręcz efektu żelowych paznokci i przedłużenie trwałości. Top Coat faktycznie tworzy na paznokciach cudną błyszczącą tafle. Dzięki szerokiemu pędzelkowi, jego aplikacja jest szybka i przyjemna.  Produkt przedłuża również trwałość, ale jest to zależne od właściwości lakieru bazowego. Z jednym lakierem współpracuje lepiej, z innym gorzej.
Aplikuje się go po 2 minutach, od nałożenia ostatniej warstwy lakieru. Następnie musimy odczekać jakieś 30, a nawet 40 minut, aby dobrze wysechł. Jednak efekt jaki daje, rekompensuje mi ten długi czas wysychania.
Czytałam, że po kilku godzinach od aplikacji zaczyna pękać na paznokciach. W moim przypadku tylko raz i to po 3 dniach miało coś takiego miejsce. Na lakierze powstała niemal niewidoczna pajęczynka, która mi osobiście nie przeszkadzała. 
Zobaczcie jak prezentuje się na różnych lakierach:


Po 4 dniach od aplikacji


Zaraz po wyschnięciu.


Po 4 dniach od aplikacji

Jak dla mnie efekt, jest naprawdę super. Idealny na większe wyjścia. Paznokcie pomalowane tym produktem, przykuwają spojrzenia. 

Podsumowując, są to dwa godne polecenia produkty, w które warto zainwestować. Osuszacz przyda się w chwilach, gdy mamy ochotę na szybką zmianę koloru  i szybki czas wysychania. Top Coat z Golden Rose pomoże nam w uzyskaniu długotrwałego efektu "Wow!" 

 Co sądzicie o tych produktach? Czego używacie po nałożeniu ulubionego kolorowego lakieru? ;)