Serwus!
Dziś ostatni dzień listopada, a więc jest to idealna okazja, abym zaprezentowała Wam kosmetyki, które polubiłam w tym miesiącu. Zapraszam do czytania i oglądania! ;)
Babydream fur Mama, Wohlfuhl-Bad, Balsam do kąpieli- co prawda jest to produkt przeznaczony dla mam, ale myślę, że każdy z nas powinien być z niego zadowolony. Jest to produkt, który jednocześnie myje i pielęgnuje nasze ciało. Ładnie je nawilża i odżywia, a wszystko to w cenie około 10 złotych. Sprawdzi się u osób, która nie lubią , bądź nie mają czasu na nawilżanie swojego ciała po kąpieli czy prysznicu. Balsam ma dość specyficzny zapach, który nie każdemu przypadnie do gustu. To świetnie rozwiązanie dla przyszłych i świeżo upieczonych mam, ale też
dla wszystkich, którym brakuje czasu i ochoty, aby zadbać o skórę.
Bielenda, Aromatherapy, Olejek do kąpieli, mandarynka + werbena, Harmony- do wyboru mamy kilka wersji zapachowych produktu. Olejek pielęgnuje nasze ciało, a także umila kąpiel- pianą i zapachem. Jego promocyjna cena wynosi 12-13 złotych. Regularna około 17 złotych. Jest idealny do relaksującej kąpieli po ciężkim dniu w pracy, czy na uczelni.
Sahar, olejek migdałowy- używam go do pielęgnacji swoich włosów. Zapłaciłam za niego 12 złotych i 50 groszy w Złotych Tarasach w Warszawie. Lekko go podgrzewam i wsmarowuje w swoje włosy, które go uwielbiają. Pięknie błyszczą, ładnie się rozczesują i są odżywione.
Echosline, Colour up, Maska Castano- oto produkt, który można kupić w sklepach i hurtowniach fryzjerskich. Jego zadanie to odświeżenie naszego naturalnego lub farbowanego koloru, oraz odżywienie włosów. Ja posiadam wersję do włosów kasztanowych, bo właśnie na taki kolor pofarbowałam swoje włosy kilka tygodni temu. Dzięki używaniu tej maski cały czas mogę cieszyć się ładnym kolorem i pięknie wyglądającymi włosami. Maseczkę nakładamy na 3-5 lub 15 minut po umyciu włosów i spłukujemy. Kosztuje około 30- 35 złotych.
L'biotica, Lip Therapy, Ochronny balsam do ust- świetny produkt, który chroni nasze usta zarówno przed mrozem jak i promieniami słonecznymi. Możemy go stosować i latem i zimą. Świetnie natłuszcza i pielęgnuje nasze usta. Kupiłam go w promocji za 5 złotych.
Catrice, Absolute Nude, paletka do makijażu- o tej paletce pisałam już tutaj: klik. W cenie 20 złotych, mamy 6 dobrych jakościowo cieni w neutralnych kolorach dla każdego i na każdą okazję.
Nivea, krem przeciwzmarszczkowy pod oczy- kupiłam go za około 11 złotych w promocji, jego regularna cena wynosi około 13 złotych. Głównie zależało mi na nawilżeniu skóry w okół moich oczu. Krem delikatnie nawilża i wygładza skórę.
Ingrid, Nail Polish- o tych lakierach pisałam tutaj: klik. Obecnie mam dwa kolory 411-beż, oraz 324- brąz. Było to moje ulubione zestawienie kolorystyczne z tego miesiąca. Lakiery kosztują 3 złote, a są naprawdę trwałe i piękne błyszczą.
Maybelline, Super Stay 10 h, tint gloss- oto trwała pomadka-błyszczyk do ust, który ich nie wysusza. Kosztuje około 25 złotych. Daje piękny głęboki kolor i połysk na ustach. Połysk z czasem znika, ale kolor pozostaje na bardzo długo. Mój kolor 190 Forever Beryy, czyli dość ciemna czerwień.
Catrice, Camouflage cream- za 13 złotych mamy produkt, który rewelacyjnie kryje. Jest to świetny korektor, a właściwie prawdziwy kamuflaż. Jego konsystencja nie sprawia problemu podczas aplikacji i nie obciąża też zbytnio skóry. Dostępny jest w trzech kolorach. Ja posiadam ten najciemniejszy.
Już dziś zapraszam Was na wpis, który pojawi się za miesiąc. Zaprezentuje w nim moje ulubione produkty z całego roku! Nie mogę się doczekać! Witam też, wszystkich nowych czytelników, których w tym miesiącu przybyło. Dziękuję, że jesteście! :)
sobota, 30 listopada 2013
piątek, 29 listopada 2013
Ingrid, Nail Polish numer 411 i 324
Cześć!
Macie czasem ochotę na jakiś szczególny kolor lakieru do paznokci? Ja tak. Ostatnio dość często dopadają mnie takie "zachcianki". W tym miesiącu marzył mi się jesienny duet na paznokciach, w kolorach stonowanych, jakby przybrudzonych, nieco ciemniejszych. Oto on:
Tak wyglądały moje paznokcie, przez niemal cały listopad. Malowałam je lakierami marki Ingrid w kolorach: 324- brąz i 411-beż. Jeden lakier kosztuje około 3 złote.
Jakoś lakierów, jest zaskakująco dobra. Aplikacja jest raczej bezproblemowa, a czas schnięcia naprawdę szybki. Co do trwałości, również zasługuje ona na ogromny plus. Na zdjęciach widzicie moje paznokcie po 4 dniach od malowania. Do tego lakiery na paznokciach bardzo ładnie błyszczą. Nie odpryskują, a jedynie ścierają się na końcówkach.
Macie czasem ochotę na jakiś szczególny kolor lakieru do paznokci? Ja tak. Ostatnio dość często dopadają mnie takie "zachcianki". W tym miesiącu marzył mi się jesienny duet na paznokciach, w kolorach stonowanych, jakby przybrudzonych, nieco ciemniejszych. Oto on:
Tak wyglądały moje paznokcie, przez niemal cały listopad. Malowałam je lakierami marki Ingrid w kolorach: 324- brąz i 411-beż. Jeden lakier kosztuje około 3 złote.
Jakoś lakierów, jest zaskakująco dobra. Aplikacja jest raczej bezproblemowa, a czas schnięcia naprawdę szybki. Co do trwałości, również zasługuje ona na ogromny plus. Na zdjęciach widzicie moje paznokcie po 4 dniach od malowania. Do tego lakiery na paznokciach bardzo ładnie błyszczą. Nie odpryskują, a jedynie ścierają się na końcówkach.
Lakiery występują w wielu kolorach, więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Wydając niewiele, możemy stać się właścicielkami naprawdę dobrego produktu, przeznaczonego do malowania naszych paznokci. ;)
A jakie kolory królowały w tym miesiącu na Waszych paznokciach?
sobota, 23 listopada 2013
Dominika idzie na wesele.
Cześć!
Sezon ślubno-weselnych makijaży powoli dobiega końca, ale mam dla Was jeszcze małe co nieco. Niedawno moja przyjaciółka Dominika wybierała się na wesele. Poprosiła mnie o wykonanie fryzury i makijażu. Co prawda nie jestem specjalistką, jeśli chodzi o wymyślne uczesania, ale udało mi się zadowolić moją przyjaciółkę. W wykonywaniu makijaży czuję dużo pewniej i tym razem zaproponowałam Dominice, nieco ostrzejszy makijaż. Zwykle maluje ją delikatnie ponieważ należy do osób, które nie lubią szaleć z kolorem i intensywnością cieni. Na szczęście udało mi się ją przekonać do drobnej zmiany i moim zdaniem, efekt jest obłędny. Dominika wygląda pięknie. Zresztą, oceńcie sami!
Włosy zostały pokręcone przy pomocy lokówki, a następnie delikatnie upięte na boku. Dość długa już grzywka z prostej stała się pofalowana i ułożona w taki sposób, aby nie zasłaniała twarzy Dominiki.
Na buzię nałożyłam podkład rozświetlający, który utrwaliłam pudrem. Na oczach króluje odrobina bieli, szarości i czerni. Dodatkowo, górną powiekę podkreśla roztarta czarna kreska, a dolną srebrny cień. Do tego oczywiście tusz do rzęs, oraz delikatne podkreślenie brwi.
Kości policzkowej podkreśla bronzer, a usta różowy błyszczyk. Makijaż utrwaliłam fixerem z Kobo.
Całość tworzy kobiecy, elegancki i odważny look. Bardzo lubię widzieć Dominikę, właśnie w takiej wersji. W dniu, gdy wykonywałyśmy makijaż oraz fryzurę udało nam się złapać cudowne światło, które tylko dodaje urokowi moim amatorskim zdjęciom.
Domciu dziękuję, że po raz kolejny mi zaufałaś i zgodziłaś się znów zagościć na moim blogu. Jesteś wspaniała!
Co sądzicie o fryzurze i makijażu? ;)
Sezon ślubno-weselnych makijaży powoli dobiega końca, ale mam dla Was jeszcze małe co nieco. Niedawno moja przyjaciółka Dominika wybierała się na wesele. Poprosiła mnie o wykonanie fryzury i makijażu. Co prawda nie jestem specjalistką, jeśli chodzi o wymyślne uczesania, ale udało mi się zadowolić moją przyjaciółkę. W wykonywaniu makijaży czuję dużo pewniej i tym razem zaproponowałam Dominice, nieco ostrzejszy makijaż. Zwykle maluje ją delikatnie ponieważ należy do osób, które nie lubią szaleć z kolorem i intensywnością cieni. Na szczęście udało mi się ją przekonać do drobnej zmiany i moim zdaniem, efekt jest obłędny. Dominika wygląda pięknie. Zresztą, oceńcie sami!
Włosy zostały pokręcone przy pomocy lokówki, a następnie delikatnie upięte na boku. Dość długa już grzywka z prostej stała się pofalowana i ułożona w taki sposób, aby nie zasłaniała twarzy Dominiki.
Na buzię nałożyłam podkład rozświetlający, który utrwaliłam pudrem. Na oczach króluje odrobina bieli, szarości i czerni. Dodatkowo, górną powiekę podkreśla roztarta czarna kreska, a dolną srebrny cień. Do tego oczywiście tusz do rzęs, oraz delikatne podkreślenie brwi.
Kości policzkowej podkreśla bronzer, a usta różowy błyszczyk. Makijaż utrwaliłam fixerem z Kobo.
Całość tworzy kobiecy, elegancki i odważny look. Bardzo lubię widzieć Dominikę, właśnie w takiej wersji. W dniu, gdy wykonywałyśmy makijaż oraz fryzurę udało nam się złapać cudowne światło, które tylko dodaje urokowi moim amatorskim zdjęciom.
Domciu dziękuję, że po raz kolejny mi zaufałaś i zgodziłaś się znów zagościć na moim blogu. Jesteś wspaniała!
Co sądzicie o fryzurze i makijażu? ;)
czwartek, 21 listopada 2013
Rimmel, Stay Matte- podkład matujący (nowa wersja)
Cześć!
Dzisiaj napiszę kilka słów o nowym-starym podkładzie marki Rimmel. Był on już dostępny na sklepowych półkach, ale niedawno pojawił się w zmienionym opakowaniu z nową formułą. Na pewno pamiętacie jego wcześniejsze wcielenie (beżowa, szeroka tubka). Muszę się Wam przyznać, że nie planowałam recenzji tego produktu, a to dlatego, że nie mam na jego temat jednoznacznego zdania. Zobaczyłam jednak, że Wiele osób interesuje się tym podkładem, dlatego postanowiłam spróbować napisać recenzję tego produktu.
Jest to podkład matujący, a więc najbardziej przypadnie do gustu posiadaczką cer tłustych, bądź mieszanych. Kosztuje około 20 złotych i dostępny jest w kilku odcieniach. Nawet bardzo blade dziewczyny, powinny znaleźć coś dla siebie. Mój kolor to 100 Ivory. Miękka i poręczna tubka kryje w sobie 30 ml podkładu. A oto co obiecuje nam producent:
Podkład faktycznie ma bardzo delikatną konsystencję, którą porównałabym do musu, bądź do słodkiego deseru Areo. ;) Rzeczywiście bardzo ładnie matuję buzię i to na długo, oraz dobrze kryje. Wielkość małego ziarenka wystarczy, aby pokryć całą naszą twarz. Jeśli potrzebuje ona większego krycia, można użyć jeszcze odrobinkę. Podkład najchętniej nakładam palcami. Wtedy jego aplikacja jest błyskawiczna, a efekt rewelacyjny.
"Bez efektu maski"- to kolejna z obietnic producenta. I tutaj zacznę opisywać minusy podkładu. Zaraz po nałożeniu go na twarzy otrzymujemy efekt idealnej, matowej cery. Ale... w miarę upływu czasu podkład zaczyna podkreślać zmarszczki i suche miejsca. Choć jest trwały to niestety zaczyna się ścierać, pod wpływem np. naszej dłoni. Jako posiadaczka okularów, zawsze mam odciśnięty podkład na noskach oprawek (dzieje się tak w przypadku niewielu podkładów). Obecny okres przeziębieniowy sprzyja katarowi. Chusteczką, którą zechcemy wytrzeć nos, zetrze też cały podkład, pozostawiają brzydkie ślady. Jeśli na naszą twarz spadnie odrobina deszczu i zechcemy go wytrzeć, zejdzie również podkład. Gdy po całym ciężkim dniu będziemy opierać głowę o rękę, to na naszej dłoni zostanie podkład. Po kilku godzinach, gdy nasza skóra zacznie się błyszczeć i zechcemy zetrzeć nadmiar sebum, podkład nam się rozmaże, pozostawiając plamy.
Wszystkie te minusy z daleka nie będą widoczne, a nasza twarz będzie wyglądać ładnie, ale niestety z bliska już nie będzie też dobrze. Trzeba też uważać, aby nie przesadzić z ilością podkładu, ponieważ jego zbyt duża ilość, spowoduje efekt "pudrowej twarzy".
Jak widzicie ten nowy-stary podkład z Rimmela ma sporo minusów, a też plusów. Do jego kupna zachęca cena, i dobry efekt matowienia oraz krycia. Minusem jest to, że po kilku godzinach od nałożenia zaczyna podkreślać na naszej twarzy to czego nie powinien, oraz zaczyna się ścierać, choć nie sam z siebie, a za sprawą wpłynięcia na niego np. dłonią.
Na pewno będę go używać, bo ładnie wygląda na mojej buzi. Jednak nie jest to podkład, który będę używała w dni, gdy chce mieć pewność, że moja twarz przez wiele godzin będzie wyglądać dobrze lub, gdy będę wybierać się na większe wyjście.
Nie mogę powiedzieć, że jest to świetny podkład, jak dla mnie jest całkiem ok. Naprawdę trudno mi wyrobić sobie na jego temat takie pewne zdanie i nie wiem, czy mogę go Wam polecić. Oceńcie to same.
Jakie jest Wasze zdanie na temat tego podkładu? ;)
Dzisiaj napiszę kilka słów o nowym-starym podkładzie marki Rimmel. Był on już dostępny na sklepowych półkach, ale niedawno pojawił się w zmienionym opakowaniu z nową formułą. Na pewno pamiętacie jego wcześniejsze wcielenie (beżowa, szeroka tubka). Muszę się Wam przyznać, że nie planowałam recenzji tego produktu, a to dlatego, że nie mam na jego temat jednoznacznego zdania. Zobaczyłam jednak, że Wiele osób interesuje się tym podkładem, dlatego postanowiłam spróbować napisać recenzję tego produktu.
Jest to podkład matujący, a więc najbardziej przypadnie do gustu posiadaczką cer tłustych, bądź mieszanych. Kosztuje około 20 złotych i dostępny jest w kilku odcieniach. Nawet bardzo blade dziewczyny, powinny znaleźć coś dla siebie. Mój kolor to 100 Ivory. Miękka i poręczna tubka kryje w sobie 30 ml podkładu. A oto co obiecuje nam producent:
Podkład faktycznie ma bardzo delikatną konsystencję, którą porównałabym do musu, bądź do słodkiego deseru Areo. ;) Rzeczywiście bardzo ładnie matuję buzię i to na długo, oraz dobrze kryje. Wielkość małego ziarenka wystarczy, aby pokryć całą naszą twarz. Jeśli potrzebuje ona większego krycia, można użyć jeszcze odrobinkę. Podkład najchętniej nakładam palcami. Wtedy jego aplikacja jest błyskawiczna, a efekt rewelacyjny.
"Bez efektu maski"- to kolejna z obietnic producenta. I tutaj zacznę opisywać minusy podkładu. Zaraz po nałożeniu go na twarzy otrzymujemy efekt idealnej, matowej cery. Ale... w miarę upływu czasu podkład zaczyna podkreślać zmarszczki i suche miejsca. Choć jest trwały to niestety zaczyna się ścierać, pod wpływem np. naszej dłoni. Jako posiadaczka okularów, zawsze mam odciśnięty podkład na noskach oprawek (dzieje się tak w przypadku niewielu podkładów). Obecny okres przeziębieniowy sprzyja katarowi. Chusteczką, którą zechcemy wytrzeć nos, zetrze też cały podkład, pozostawiają brzydkie ślady. Jeśli na naszą twarz spadnie odrobina deszczu i zechcemy go wytrzeć, zejdzie również podkład. Gdy po całym ciężkim dniu będziemy opierać głowę o rękę, to na naszej dłoni zostanie podkład. Po kilku godzinach, gdy nasza skóra zacznie się błyszczeć i zechcemy zetrzeć nadmiar sebum, podkład nam się rozmaże, pozostawiając plamy.
Wszystkie te minusy z daleka nie będą widoczne, a nasza twarz będzie wyglądać ładnie, ale niestety z bliska już nie będzie też dobrze. Trzeba też uważać, aby nie przesadzić z ilością podkładu, ponieważ jego zbyt duża ilość, spowoduje efekt "pudrowej twarzy".
Jak widzicie ten nowy-stary podkład z Rimmela ma sporo minusów, a też plusów. Do jego kupna zachęca cena, i dobry efekt matowienia oraz krycia. Minusem jest to, że po kilku godzinach od nałożenia zaczyna podkreślać na naszej twarzy to czego nie powinien, oraz zaczyna się ścierać, choć nie sam z siebie, a za sprawą wpłynięcia na niego np. dłonią.
Na pewno będę go używać, bo ładnie wygląda na mojej buzi. Jednak nie jest to podkład, który będę używała w dni, gdy chce mieć pewność, że moja twarz przez wiele godzin będzie wyglądać dobrze lub, gdy będę wybierać się na większe wyjście.
Nie mogę powiedzieć, że jest to świetny podkład, jak dla mnie jest całkiem ok. Naprawdę trudno mi wyrobić sobie na jego temat takie pewne zdanie i nie wiem, czy mogę go Wam polecić. Oceńcie to same.
Jakie jest Wasze zdanie na temat tego podkładu? ;)
piątek, 15 listopada 2013
Catrice, Absolute Nude, paletka do makijażu + makijaż
Hej! ;)
Dzisiaj chciałbym polecić Wam moją nową paletkę do makijażu, która mimo niskiej ceny jest bardzo dobra jakościowo. Myślę, że spodoba się ona zarówno dziewczynom, które są już wprawione w robieniu makijaży, jak i tym, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z użyciem cieni do powiek. Cienie, które znajdują się w paletce są bardzo uniwersalne, występują w kolorach, które każdy lubi i każdy w nich dobrze wygląda. Sprawdzą się do makijażu dziennego, wieczorowego, ale też w dni, gdy nie mamy pomysłu ani czasu na wymyślne makijaże. Paletka, którą Wam zachwalam to Absolute Nude z Catrice.
Cena paletki wynosi 20-22 złote w zależności od tego, gdzie ją kupicie. Ja swoją kupiłam w Naturze. Płacimy za 6 połyskujących cieni i dwustronny aplikator. Jeśli chodzi o kolory, mamy jasne beże, odrobinę złota i kilka odcieni brązu. Pigmentacja nie jest bardzo mocna, są to subtelne kolory, ale ich intensywność możemy sobie dozować. Jest to duży plus, bo na pewno nie wyrządzimy sobie krzywdy malując się tą paletką.
Aplikacja jest bardzo łatwa i przyjemna, niezależnie od tego czy używamy swoich palców, czy też pędzelków. Cienie nie osypują się i nie podkreślają tego czego nie powinny. Na moich powiekach bez użycia bazy, utrzymują się przez cały dzień.
Kolory, które znajdziemy w paletce pozwolą nam na wyczarowanie lekkiego dziennego makijażu, ale też intensywniejszego na wieczór. Za każdym razem będzie to makijaż rozświetlający, ponieważ cienie kryją w sobie maleńkie drobinki. Bez obawy brokat nie osypuje się i nie wygląda tandetnie. Malując się tymi cieniami zawsze będziemy wyglądać korzystnie i to nie zależnie od tego, czy jesteśmy mistrzyniami makijażu, czy też nie. Ich użycie podkreśli urodę bez względu na nasze umiejętności.
Przy użyciu tej paletki możemy stworzyć nieskończenie wiele makijaży. Chciałabym zaprezentować Wam jedną z moich propozycji dziennego makijażu z pazurem. ;) Jest bardzo łatwy i efektowny. Do makijażu oczu posłużyła mi paletka z Catrice.
Uważam, że właśnie ta paletka przyda się w kosmetyczce każdej z nas. Kolory są uniwersalne, a cena zdecydowanie zachęca do zakupu szczególnie, że jakość jest bardzo dobra. Nie ważne czy malujemy się często, czy rzadko, czy umiemy to robić, czy też nie. Kolory i to jak się z nimi pracuje sprawiają, że każdy z nas zrobi makijaż idealny na każdą okazję. Polecam serdecznie!
Jakie kolory cieni królują w Waszych kosmetyczkach?
Dzisiaj chciałbym polecić Wam moją nową paletkę do makijażu, która mimo niskiej ceny jest bardzo dobra jakościowo. Myślę, że spodoba się ona zarówno dziewczynom, które są już wprawione w robieniu makijaży, jak i tym, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z użyciem cieni do powiek. Cienie, które znajdują się w paletce są bardzo uniwersalne, występują w kolorach, które każdy lubi i każdy w nich dobrze wygląda. Sprawdzą się do makijażu dziennego, wieczorowego, ale też w dni, gdy nie mamy pomysłu ani czasu na wymyślne makijaże. Paletka, którą Wam zachwalam to Absolute Nude z Catrice.
Cena paletki wynosi 20-22 złote w zależności od tego, gdzie ją kupicie. Ja swoją kupiłam w Naturze. Płacimy za 6 połyskujących cieni i dwustronny aplikator. Jeśli chodzi o kolory, mamy jasne beże, odrobinę złota i kilka odcieni brązu. Pigmentacja nie jest bardzo mocna, są to subtelne kolory, ale ich intensywność możemy sobie dozować. Jest to duży plus, bo na pewno nie wyrządzimy sobie krzywdy malując się tą paletką.
Aplikacja jest bardzo łatwa i przyjemna, niezależnie od tego czy używamy swoich palców, czy też pędzelków. Cienie nie osypują się i nie podkreślają tego czego nie powinny. Na moich powiekach bez użycia bazy, utrzymują się przez cały dzień.
Kolory, które znajdziemy w paletce pozwolą nam na wyczarowanie lekkiego dziennego makijażu, ale też intensywniejszego na wieczór. Za każdym razem będzie to makijaż rozświetlający, ponieważ cienie kryją w sobie maleńkie drobinki. Bez obawy brokat nie osypuje się i nie wygląda tandetnie. Malując się tymi cieniami zawsze będziemy wyglądać korzystnie i to nie zależnie od tego, czy jesteśmy mistrzyniami makijażu, czy też nie. Ich użycie podkreśli urodę bez względu na nasze umiejętności.
Przy użyciu tej paletki możemy stworzyć nieskończenie wiele makijaży. Chciałabym zaprezentować Wam jedną z moich propozycji dziennego makijażu z pazurem. ;) Jest bardzo łatwy i efektowny. Do makijażu oczu posłużyła mi paletka z Catrice.
Uważam, że właśnie ta paletka przyda się w kosmetyczce każdej z nas. Kolory są uniwersalne, a cena zdecydowanie zachęca do zakupu szczególnie, że jakość jest bardzo dobra. Nie ważne czy malujemy się często, czy rzadko, czy umiemy to robić, czy też nie. Kolory i to jak się z nimi pracuje sprawiają, że każdy z nas zrobi makijaż idealny na każdą okazję. Polecam serdecznie!
Jakie kolory cieni królują w Waszych kosmetyczkach?
sobota, 9 listopada 2013
W roli głównej.... Paulina, odcinek 8.
Witam serdecznie!
Po prawie 8 miesięcznej przerwie znów zapraszam Was na wpis z serii: "W roli głównej". Powracam w towarzystwie nie byle jakiego gościa. Dziś w roli głównej wystąpi Paulina. Jest mi ogromnie miło, że zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań . Mogę śmiało powiedzieć, że jej internetowo-urodowa działalność przyczyniła się do tego, że sama chciałam stać się jej częścią. Była jedną z pierwszych osób, które odkryłam dzięki youtubowi i jestem jej wierną widzką do dziś. Bardzo się cieszę, że mimo dość długiej przerwy wróciła do internetowgo świata, a jeszcze bardziej ciesze się z tego, że mogę ją gościć na swoim blogu. Jeśli jeszcze nie znacie Pauliny to zapraszam Was na jej kanał: www.youtube.com/user/oOoWataoOo, oraz bloga: skonfundowana-panna.blogspot.com
Śliczna, młoda i piekielnie zdolna. Ma wiele pasji, a wśród nich wyróżnia się umiejętność tworzenia przepięknych makijaży. Sama określa się "świrem urodowym", a więdzą w tym temacie dzieli się już od kilku lat w internecie. Poznajcie Paulinę! ;)
Zdecydowanie - zobaczyć nowe
miejsce! Wylot do Londynu był moim pierwszym zagranicę. Chciałabym zwiedzić
cały świat, a kiedy usłyszałam że mam okazję polecieć do Londynu (zamieszkał
tam brat mojej mamy) to nawet się nie zastanawiałam. Wielka podróż! Nie dość że po raz pierwszy, to
jeszcze samotnie, ze względu na to, że brat mojej mamy pracował więc wszystko
robiłam sama. Zwiedzałam to miejsce w pojedynkę, leciałam w pojedynkę, gubiłam
się w pojedynkę i tak też odpoczywałam… przez 3 tygodnie. Bardzo wygodna opcja.
:) Nie rozumiem osób, które mimo propozycji odmawiają, ja gdybym miała okazje
pojechałabym wszędzie. Jestem bardzo ciekawa świata i innych kultur.
Hm… W dużym skrócie – Londyn
podobał mi się bardzo, z chęcią bym tam wróciła, ale nie na stałe. W Polsce
przyzwyczaiłam się do kwiatów, różnorodnych drzew, traw, pól, a w Londynie tego
nie ma! Jakaż byłam zdziwiona kiedy zorientowałam się, że tamtejsze parki to
krótko ścięta trawa + trochę drzew tego samego gatunku. Na poboczach Londynu,
to już w ogóle ciężko trafić na jakąś roślinność. Jest tam tak „sucho”.
Naprawdę nic ciekawego. I może się wydawać, że jest to błahostka, ale jednak
strasznie działa na psychikę. Dlatego w przyszłości raczej myślę o Polsce, tyle
że w innym mieście.
Lakier jak każdy inny, tyle że
droższy. :) Kupuję lakiery z wyższej półki tylko wtedy kiedy znajdę w ich
ofercie jakiś nadzwyczajny/idealny odcień (np. Essie Figi!). Inaczej nie ma
sensu wydawać 10x więcej skoro pójdę do Golden Rose i będę miała to samo, za
mniejsze pieniądze, a w moim przypadku i taką samą trwałość.
Chyba namalowanie kreski było dla
mnie najgorsze. Wiadomo, że na początku nawet wytuszowanie rzęs szło wolniej i
gorzej, ale ręka musi się do wszystkiego przyzwyczaić. Do dziś np. mam spory
kłopot z nakładaniem bronzera, a to ze względu na moją jasną cerę. Najpierw było
mi ciężko znaleźć odpowiedni odcień, ale na szczęście ostatnio mi się to udało,
więc teraz szlifuje rozcieranie. :)
Tak, ale dążę do tego żeby móc
kiedyś założyć. Mam na myśli obcisłe sukienki. Niestety mam bardzo
problematyczny brzuch, który jest nieproporcjonalnie większy do reszty ciała.
Ze względu na leki i wieloletni stres bardzo ciężko jest mi go zmniejszyć,
wyrzeźbić. Miejmy jednak nadzieję, że z czasem się uda i będę mogła nosić
opinające sukienki i kostiumy 2-częściowe.
Myślę, że dzisiejszy dziennikarze
nie starają się tak jak Ci we wcześniejszych latach. Sporo mamy
dziennikarzy-celebrytów. Mogłoby być lepiej, ale nie jest też źle. Zdarzają się
ciekawi, mądrzy i dobrzy ludzie, jak w każdym z zawodów.
Jasnowidzem nie jestem, ale myślę
że większość będzie działa się w internecie. Nie chcę tego, ale nie ma co się
oszukiwać, dziś nie czyta się już gazet i książek tak jak kiedyś, bo mając neta
i „pudla” nie musimy się wysilać. Wystarczy kliknąć…
Po prawie 8 miesięcznej przerwie znów zapraszam Was na wpis z serii: "W roli głównej". Powracam w towarzystwie nie byle jakiego gościa. Dziś w roli głównej wystąpi Paulina. Jest mi ogromnie miło, że zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań . Mogę śmiało powiedzieć, że jej internetowo-urodowa działalność przyczyniła się do tego, że sama chciałam stać się jej częścią. Była jedną z pierwszych osób, które odkryłam dzięki youtubowi i jestem jej wierną widzką do dziś. Bardzo się cieszę, że mimo dość długiej przerwy wróciła do internetowgo świata, a jeszcze bardziej ciesze się z tego, że mogę ją gościć na swoim blogu. Jeśli jeszcze nie znacie Pauliny to zapraszam Was na jej kanał: www.youtube.com/user/oOoWataoOo, oraz bloga: skonfundowana-panna.blogspot.com
Śliczna, młoda i piekielnie zdolna. Ma wiele pasji, a wśród nich wyróżnia się umiejętność tworzenia przepięknych makijaży. Sama określa się "świrem urodowym", a więdzą w tym temacie dzieli się już od kilku lat w internecie. Poznajcie Paulinę! ;)
Część 1 kilka pytań prywatnych
-
Nawiązując do adresu Twojego bloga, chciałabym
się dowiedzieć, czy rzeczywiście jesteś ,,Skonfundowaną panną”?
-
Skonfundować znaczy
wprawić kogoś w zakłopotanie, zawstydzić, speszyć, zszokować. Odnosi się
to częściowo do mojej osoby, bo lubię kiedy widzę u innych takie reakcje na
moją osobę. Może i to narcystyczne, ale żeby było śmieszniej, wcale taka nie
jestem. Zdecydowanie należę do osób surowo oceniających siebie.
-
Co oznacza Twój youtubowy nick ,,oOoWataoOo”?
Haha, stare czasy. :) Nick był wymyślony w 2008 roku kiedy
to zakładałam konto na YT w celu pisania komentarzy pod filmikami z muzykom. Dlatego
też nie jest on za mocno wyszukany. Nazwa wzięła się stąd, iż w tym okresie
fascynowałam się (jak to wiele 13-latek) wszystkim co słodkie. I tak powstała
„Wata”. Nie wiedziałam wtedy nawet, że istnieje dział urodowy, no i że ja się w
niego wkręcę. :)
-
Wirtualne nazwy odsuńmy na bok, bo w rzeczywistości masz na imię Paulina. Lubisz
swoje imię?
Nie specjalnie. Jak to mówią – szału nie ma, dupy nie urywa.
:) Kiedyś myślałam nawet o zmianie imienia na „Pola”. Różnica nie byłaby
gigantyczna dla bliskich, a dla mnie znacząca… Jednak na razie się wstrzymuję.
-
W swoim życiu poznałam trzy Pauliny. Wszystkie łączyła
pewność siebie, odwaga, ale też łatwość wpakowywania się w kłopoty. Pasujesz do
tego opisu?
Nie, tak i nie. :)) Nigdy
nie byłam osobą pewną siebie, w dzieciństwie byłam typową „ciapą”, ale z tego
wyrosłam. Odważna jestem pod każdym względem. Życie mamy jedno, trzeba z niego
korzystać i iść za swoim, nigdy nie patrzę na to „co ludzie powiedzą”. Jeżeli
zaś chodzi o pakowanie się w kłopoty, to nie zauważyłam takiej przypadłości.
Każdy ma w swoim życiu wzloty, upadki, okresy raju i piekła. Jeśli o mnie
chodzi, to mam zawsze pod górkę, ale raczej nie wiąże się to z pakowaniem się w
kłopoty.
-
W wakacje
odwiedziłaś Londyn. Chciałaś zobaczyć nowe miejsce, zrobić extra zakupy,
a może miałaś w tym inny cel?
-
Chciałabyś tam wrócić, a może nawet zostać na dłuższy
okres czasu?
Cześć 2 kilka pytań urodowo-modowych
-
Uwielbiam oglądać zdjęcia Twoich makijaży, ale też
zawsze perfekcyjnego manicure. Która z tych pasji jako pierwsza zawładnęła
Twoim sercem?
Chwila, chwila. Perfekcyjnego manicure to ja nie robię – nie
przesadzajmy! :P
Jeśli chodzi o kolejność, to zaczęło się od makeup’u.
Pewnego dnia szykowałam się na jakąś rodzinną imprezę, nie wiedziałam co zrobić
z włosami i coś mnie tknęło żeby wstukać hasło na YT. Trafiłam na Ciasteczko i
tak przepadłam. Pokazywała jak zrobić prostą fryzurę, a na innym filmiku mówiła
coś o kosmetykach… Myślałam, że to jakaś Pani z TV, a później okazało się, że
to kobieta, której pasją jest uroda i przekazuje ona swoją wiedzę innym. I tak
z filmiku na filmik wkręcałam się coraz bardziej, aż zaczęłam sama.
-
Co sądzisz o lakierach do paznokci z tzw. wysokiej
półki np. Essie ?
-
A co z tańszymi ulubieńcami wielu z nas np. Wibo, czy wspomnianym już wcześniej Golden
Rose?
Za Wibo jakoś nie przepadam, nie mogę się przekonać do ich
lakierów (za to różowy tusz kocham!) Jeśli zaś chodzi o GR, to tak jak z
wcześniejszej odpowiedzi można było wywnioskować, lubię i to coraz bardziej. :)
-
Jaka jest Twoja definicja lakieru idealnego?
Aplikacja w dwie minuty, jedna warstwa do pełnego krycia i
sekundowy czas schnięcia. A no i wysoki połysk aż do zmycia lakieru!
- No dobra, to jeszcze kilka słów o makijażu.
Myślę, że Twoim znakiem rozpoznawczym są zawsze pięknie pomalowanie oczy.
Zdradź przepis na ich idealne podkreślenie.
Każdy z nas ma inny typ oka, kolor tęczówki, styl i
wymagania. Jeśli o mnie chodzi, to lubię mocno podkreślone oko i niemal zawsze
noszę kreskę. Ona potrafi zrobić naprawdę wiele. Moje pierwsze kreski nie
przypominały nic co można by nosić, ale z czasem się wyrobiłam, poznałam lepiej swoje oko i wiem który typ najbardziej
mi pasuje. Kiedy chcę podkreślić kolor tęczówki najczęściej używam PaintPot’u z
Mac’a w odcieniu Bare Study i jakiegoś brązu w zewnętrznym kąciku. Jestem też
fanką mocnego rozświetlania, więc jeśli używam jasnego odcienia (np. bieli,
beżu, złota) to zawsze musi się on znaleźć w wewnętrznym kąciku. Nigdy też nie
zapominam o mocnym wytuszowaniu górnych, i co ważne, dolnych rzęs, bo dobrze
wytuszowane dolne rzęsy potrafią niesamowicie powiększyć oko.
-
Co sprawiało Ci największy kłopot na początku
odkrywania tajników makijażu?
-
Gdzie najchętniej kupujesz ubrania?
Najwygodniej jest w
sieciówkach, jednak często ceny odstraszają mnie permanentnie. Jeśli jednak już
coś tam kupuję to najczęściej wybieram H&M, New Look, Mango i Cubus.
Ostatnio coraz bardziej wdrażam w życie rundy po lumpeksach, ale żeby upolować
coś fajnego, trzeba to robić naprawdę regularnie. Jednak się opłaca. Parę dni
temu w SH kupiłam śliczny płaszczyk na jesień za całe 20 zł, a jest w stanie
idealnym. :)
-
Jakie barwy dominują w Twojej szafie?
Zdecydowanie przygaszone. Najlepiej wyglądam w khaki, czerwonym
winie, czerni, bieli czy brązie. Nie noszę niczego co ma nadruki w formie
obrazków (napisy mi się zdarzają), jak i sportowych rzeczy. Lubię klasykę,
elegancję i rock’owe, odważne klimaty. Kiedy założę czarne, skórzane lity, z
klasycznymi jeansami, a do tego dodam top i marynarkę, czuję się bardziej pewna
siebie.
-
Czy jest coś co chciałabyś nosić, a nie możesz z
jakiegoś powodu?
Część 3 kilka pytań tematycznych- Dziennikarstwo
-
Z jednego z Twoich filmów dowiedziałam się, że
chciałabyś zostać dziennikarką. Co pasjonuje Cię w tej pracy?
Mnie generalnie wiele pasjonuje. :) Jeśli chodzi o
dziennikarstwo to po prostu „czuje te klimaty”. Wiem że sprawdziłabym się w
radio, czy TV, jednak moje plany na przyszłość trochę się pozmieniały. Myślałam
o dietetyce, jednak ze względu na chemię (jestem typową humanistką), z bólem
serca muszę zrezygnować. Ostatecznie kieruje się ku psychologii, wiele osób mówi
mi, że bardzo się nadaję i sama też to wiem. Potrafię wysłuchać, zrozumieć,
pomóc i interesuje mnie wszystko co dotyczy naszej psychiki. Jestem na to
strasznie wyczulona.
-
Wróćmy jeszcze do dziennikarstwa, jak oceniasz
współczesną pracę dziennikarzy?
-
Jak ta praca będzie się zmieniać w ciągu najbliższych
lat?
-
Cenisz szczególnie pracę, któregoś ze znanych
dziennikarzy?
Pewnie tu niektórych
zdziwię bądź zaskoczę, ale uwielbiam Kubę Wojewódzkiego. Jest naprawdę
inteligentnym człowiekiem, mamy podobne poczucie humoru i uważam, że dobrze podchodzi
do życia i tego co się dzieję w mediach – poł żartem, poł serio. Często ludzie
burzą się na jego słowa i zachowanie, ale wydaje mi się, że to ze względu na
to, iż do końca nie rozumieją przekaz. Jest ciekawą, barwną postacią i mi
oglądanie jego talk-show sprawia wiele przyjemności.
Nie wypowiadam się
na temat jego życia prywatnego, bo po to ono się tak nazywa, żeby nie wchodzić
w nie z butami. Niech robi co chce, jeśli tylko czerpie z tego przyjemność.
Tylko żeby nie krzywdził innych.
Nie mogę również nie
wspomnieć o Dorocie Wellman i Prokopie, nie zawsze razem, ale zawsze świetni. Darzę
ich wielkim szacunkiem, są inteligentni, mają dobre podejście do świata i dobry
humor. :)
Dobre zdjęcie ..... powinno mieć jakąś historie, głębie.
Jestem dumna gdy .... dopinam swego, widzę że idę w dobrym
kierunku i udaje mi się doskonalić siebie.
Za 10 lat będę .... bliżej swoich celów – budowy domu, swojego małego miejsca na ziemi, spełnienia życiowego, bo przecież o tu chodzi,
żeby nareszcie powiedzieć „Jestem szczęśliwa, jestem tu gdzie chcę być, z kim i
jaka. Nie chcę niczego zmieniać. Tylko żyć”.
W dzieciństwie lubiłam... sok winogronowy z Helleny. Do dziś
pamiętam kiedy szłam do cioci, która specjalnie dla mnie kupowała ten napój, a
ja, mała dziewczynka (przekrój 4-6 lat) wypijałam wszystko sama. ;)) Do dziś pamiętam
zapach i smak tego napoju. Niesamowite jak takie rzeczy potrafią się utrwalić w
naszej pamięci.
Prowadzenie bloga…. Sprawia mi wielką frajdę i żałuje, że
nie mogę zajmować się nim codziennie, częściej pisać i szybciej odpisywać na
komentarze. Więc to, że nie piszę codziennie, nie znaczy, że to dla mnie mało
ważne.
Bohaterce dzisiejszego odcinka bardzo dziękuję za to, że zgodziła się gościć na moim blogu. Jest mi bardzo miło!
Subskrybuj:
Posty (Atom)