niedziela, 29 czerwca 2014

Ulubieńcy czerwca 2014

Cześć!
Poznajcie produkty,  które chętnie używałam przez cały ten miesiąc.

Rimmel, lakier 60 Seconds Rita Ora- pisałam o nim we wczorajszym wpisie tutaj: klik.. Mój kolor to modna ostatnimi czasy biel nr 703. Lakier szybko wysycha i długo się utrzymuje. Kosztuje około 10 złotych.


L'oreal, Casting Sunkiss, żel rozjaśniający- o tym produkcie zrobiłam, już obszerny wpis, do którego zapraszam Was tutaj: klik. Jest to żel, dzięki któremu rozjaśnimy włosy w sposób delikatny dla włosów i kontrolowany. Kosztuje mniej niż 30 złotych.

Vital Derm, odżywka odbudowująca z olejem arganowym- odżywkę można kupić w aptekach za mniej niż 20 złotych. Można ją nałożyć na włosy na 1 minutę. Ja zazwyczaj aplikuję ją na kilka minut. Moje obecnie rozjaśnione włosy bardzo ją lubią. Są miękkie, lśniące i wyglądają zdrowo. Odżywka zamknięta jest w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką. 

Max Factor, Facefininity, all day flawless-  świetny podkład, który na mojej buzi spisuje się lepiej niż Revlon Colorstay. Świetnie matuje, długo się utrzymuje i ładnie wygląda na twarzy. Producent zapewnia, że jest to produkt 3 w 1: baza, korektor i podkład. Hmm... nie wiem czy w to wierzyć, jednak tak czy siak spisuje się u mnie świetnie. Daje średnie krycie, ale można ten efekt wzmacniać dokładając kolejną warstwę. Ma wygodną pompkę i sprawdził się u mnie nawet podczas upałów. Kosztuje około 50 złotych. 

Avon, lekki krem do stóp i nóg z masłem shea- jego promocyjna cena w katalogach Avon to 10 złotych, a regularna jakieś 15 złotych. Jest bardzo wydajny i skuteczny. Już po pierwszym użyciu poprawia wygląd i nawilżenie stóp. Dwa- trzy użycia i zaniedbane po zimie stopy można śmiało pokazywać w letnich, odkrytych butach.

Avon, glimmerstick brights, eye liner- produkt pochodzi z nowej kolekcji neonowych kredek do oczu. W promocji kosztują one około 10 złotych za sztukę. Bez niej około 15 złotych. Ja wybrałam piękny kobaltowy odcień- cobalt cool. Za pomocą kredki z łatwością narysujemy kreskę, które będzie intensywna i długotrwała. Ponadto nie trzeba jej temperować. 


No i to już wszystko. Który kosmetyk wpadł Wam w oko?

sobota, 28 czerwca 2014

Rimmel, lakier 60 Seconds Rita Ora, nr 703 White Hot Love

Hej! ;)
Obecnie biały lakier na paznokciach to modny lakier na paznokciach. :) Muszę się przyznać, że paznokcie właśnie w tym kolorze bardzo mi się podobają i wyglądają szczególnie ładnie, gdy mamy opalone dłonie. Postanowiłam kupić jakiś fajny biały lakier i mój wybór padł na nową kolekcję lakierów do paznokci Rimmel.

Biały odcień to numer 703, White Hot Love. Lakier kosztuje około 10 złotych, ja swój kupiłam za jakieś 7 złotych. Dostępny jest w 9 różnych kolorach.

Lakier ma szeroki pędzelek, dzięki czemu paznokcie maluje się szybko i dokładnie. Dobrze kryje i dość szybko schnie. Może nie jest to obiecane 60 sekund, ale myślę, że po około 5 minutach od nałożenia, paznokcie są suche. Bez użycia top coatu, lakier trzyma się na moich paznokciach bardzo długo. Nie odpryskuje, nie ściera się, wygląda bardzo dobrze.


Dobra jakoś idzie w patrze z przystępną ceną. Chętnie wypróbuje jeszcze inne kolory z tej serii. :)

Podoba się Wam właśnie taki kolor na paznokciach?

niedziela, 22 czerwca 2014

Coś się kończy, coś zaczyna...

Witajcie Moi Drodzy Czytelnicy! ;)
Dnia 18 czerwca 2014 roku udało mi się oficjalnie zakończyć studia, zdobywając tytuł magistra. Jest to ważny i radosny moment w moim życiu, dlatego chciałam się nim z Wami podzielić. 

Zakończył się niezwykły okres w moim życiu, który zawsze będę wspominać z uśmiechem na twarzy. Na studiach przeżyłam wiele cudownych chwil i poznałam wspaniałych ludzi. Mam nadzieję, że moja życiowa droga po studiach, będzie równie udana. ;)
Udało mi się zakończyć studia z 5 na dyplomie, choć wcale tak łatwo nie było. Wysiłek i stres został wynagrodzony, moja rodzina i przyjaciele zrobili mi miłą niespodziankę. Dostałam kwiaty i prezenty i mnóstwo gratulacji. Dziękuję ;*

Kolejny etap w życiu czas zacząć! :)

niedziela, 15 czerwca 2014

L'oreal, Casting Sunkiss, żel rozjaśniający.

Cześć!
Masz ochotę zmienić fryzurę? Może delikatnie rozjaśnić włosy? Chcesz to zrobić dość szybko, łatwo i przyjemnie, a co najważniejsze nie niszcząc włosów? Jeśli tak, to ten wpis jest właśnie dla Ciebie! ;) Zapraszam do czytania i oglądania! ;)

Dosłownie kilka dni temu, jadąc na uczelnie przeglądałam strony internetowe w swoim telefonie. Zobaczyłam reklamę nowego produktu marki L'oreal, przeznaczonego do stopniowego rozjaśniania włosów. Pomyślałam sobie, że jest to coś fajnego i godnego wypróbowania. Ja co prawda niedawno rozjaśniłam włosy, ale chętnie dodałabym sobie jeszcze kilka świetlistych pasemek. Przypomniałam sobie, że już od jakiegoś czasu moja przyjaciółka Ola, nosi się z zamiarem rozjaśnienia swoich włosów. Od razu pobiegłam do najbliższego Rossmanna. Żel już czekał na mnie na półce. Zapłaciłam za niego 27 złotych i 90 groszy. Sprawdziłam też opinię na jego temat w internecie. Jest ich jeszcze nie wiele. Kilka blogerek dostało ten produkt to testów i są z niego bardzo zadowolone. Chwilę później zadzwoniłam do Oli, poinformować ją o moim odkryciu. Ola chciała zmienić swoją fryzurę u profesjonalnego fryzjera, ale stwierdziła, że równie dobrze mogę zrobić to ja przy pomocy żelu rozjaśniającego z L'oreal. No i tak się stało. Zaryzykowałyśmy i wyszło super. Za chwilkę wszystko Wam dokładnie opiszę. :)

Tak jak już pisałam, za żel rozjaśniający zapłaciłam mniej niż 28 złotych. Z tego co wiem, jego cena w Naturze będzie wynosiła jakieś 25 złotych. Domyślam się, że jego cena w różnych miejscach będzie się wahała między 24, a 28 złotych. Produkt dostępny jest w trzech wersjach: 01- dla włosów w odcieniach średniego brązu, 02- dla średniego blondu i 01- dla jasnych blondynek. Produkt ma za zadanie delikatnie i stopniowo rozjaśnić włosy. Nie jest  więc to typowy, inwazyjny i nieprzyjemnie pachnący rozjaśniacz. Efekt możemy cały czas kontrolować i to jest super. Przy jego pomocy nie stworzymy pasemek, jakie chętnie robiły sobie panie kilka lat temu. Przy jego użyciu uzyskamy, delikatny i naturalny efekt.  Jest on kierowany głównie do posiadaczek włosów naturalnych, nie farbowanych. Jednak mimo, że moje włosy nie są naturalne, produkt na nich działa. Może nie jest to jakiś spektakularny efekt, ale powoli osiągnę to o co mi chodzi. Moja przyjaciółka Ola ma, a właściwie miała włosy naturalne. U niej produkt spisał się rewelacyjnie. Przedstawię teraz cały proces rozjaśniania włosów Oli. :)

Nie do końca kierowałyśmy się instrukcją podaną na opakowaniu. Chciałyśmy zmienić wygląd włosów Oli w jeden dzień. Producent zalecą, aby stosować żel co kilka dni, ale my  nie miałyśmy na to czasu. Ponadto eksponowanie włosów na słońcu nie wchodziło w grę, bo rozjaśniałyśmy włosy w bardzo pochmurny dzień. Suszarka też nie do końca się sprawdziła, ale my znalazłyśmy swój sposób na sukces.;)
Na początku podzieliłyśmy włosy na kilka sekcji. W każdej sekcji wybrałyśmy pasemka , które chcemy rozjaśnić. Aby nie pomylić ich z resztą włosów, oznaczyłyśmy je małymi gumeczkami, które można kupić w Pepco za mniej niż 3 złote. 
Przystąpiłyśmy do pierwszego etapu. Nałożyłam na dłonie rękawiczki i wsmarowywałam żel w poszczególne pasemka. Żel jest dość gęsty, więc nie ścieka z włosów i aplikacja jest dość łatwa. Następnie suszyłam włosy za pomocą suszarki. Po pierwszej aplikacji efekt było dość niewielki, a wyglądało to tak:


W drugim etapie nieco zmieniłyśmy strategię. Najpierw do rozgrzania pasemka użyłyśmy prostownicy. Na taki gorący kosmyk nakładałam żel. Następnie suszyłam włosy, aby żel się wchłonął i znów przejeżdżałam po włosach prostownicą. Ten sposób okazał się strzałem w dziesiątkę.

Dążyłyśmy jednak do jeszcze intensywniejszego efektu. Znów użyłyśmy prostownicy, następnie wcierałam żel, później suszarka i na koniec prostownica. Tak prezentuje się efekt końcowy.




Super prawda? Ola jest zachwycona swoją nową fryzurą. Cała metamorfoza zajęła nam jedno popołudnie, a jej koszt wyniósł jakieś 30 złotych (wliczam w to cenę produktu, rękawiczek i gumeczek). Żel miał przyjemny zapach. Dominował w nim zapach olejku, który jest w składzie produktu. Cały zabieg nie zniszczył włosów Oli, mimo że trochę skatowałyśmy je kilkakrotnym użyciem prostownicy i suszarki. Włosy są miękkie i błyszczące, a dobra odżywka dodatkowo je wzmocni i upiększy. Po upływie czasu odrosty nie będą widoczne, ponieważ efekt jest delikatny.
Na koniec kilka wskazówek:
- jedno opakowanie produktu (100 ml), wystarczy na trzy aplikację żelu na włosach średnich, przy robieniu pasemek. Do włosów długich potrzebne byłyby dwa opakowania. Produkt służy również ro rozjaśniania całych włosów i wtedy trzeba by było zużyć kilka opakowań, no chyba, że mamy bardzo krótkie włosy.
- do aplikacji żelu niezbędne są rękawiczki. Używając go na swoich włosach, aplikowałam go bez rękawiczek. Na moich palcach pojawił się biały nalot i przesuszona skórka. Rękawiczki można kupić za niewielkie pieniądze, a chronią nasze dłonie.
- połączenie ciepła suszarki i prostownicy pomaga osiągnąć zamierzony efekt.
- kiedy wydaje się, że produkt już się kończy, warto przeciąć tubkę na pół. Będzie go tam jeszcze naprawdę sporo.
- warto poprosić o pomoc koleżankę, przyjaciółkę, mamę lub siostrę. 

To już chyba wszystko. Jeżeli o czymś zapomniałam, lub macie jakieś pytania to oczywiście piszcie w komentarzach.
Polecam ten produkt każdemu, kto chce delikatnie, naturalnie i mało inwazyjnie zmienić swoją fryzurę. Przy użyciu żelu stworzymy idealny na lato, modny i dziewczęcy efekt. Myślę też, że dobrze spisze się w zakrywaniu odrostów. Polecam ja i moja przyjaciółka Ola. :)

czwartek, 12 czerwca 2014

Fioletowe tusze do rzęs- Avon, Super Shock Brights i Miss Sporty, Fabulous Lash

Cześć!
Wielkimi krokami zbliża się lato, czyli czas, w którym możemy sobie pozwolić na makijażowe szaleństwa. Rok temu postanowiłam wypróbować turkusowy tusz do rzęs. W tym roku zamarzył mi się fioletowy. Mam zielone oczy i taki fioletowy tusz, fajnie podkreśla kolor tęczówki. Kupiłam dwa tego typu tusze. Oba porównam i zobaczycie jak się spisują. Już na początku zdradzę Wam, że nie jestem z nich do końca zadowolona. Po prostu miałam chyba nieco inne wyobrażenie dotyczące fioletowego tuszu. Zapraszam na wpis! ;)

Mam dwa tusze. Jeden jest z Miss Sporty, a drugi z Avonu.  Ten pierwszy kosztuje około 10-11 złotych, ja kupiłam go podczas promocji -49% na produkty do makijażu oczu. Tusz z Avonu w regularnej cenie kosztuje około 36 złotych, ale w katalogach tej marki często można go kupić  w dobrej cenie około 15 złotych. 


Opakowania tych produktów nieco się różnią. Tusz z Miss Sporty jest niewielki. Avon zadbał o dość duże i grubaśne opakowanie z mieniącymi się literkami. Jednak opakowanie nie jest takie ważne. Dużo istotniejsza jest szczoteczka. W tuszu Miss Sporty mamy małą tradycyjną, stożkową szczoteczkę. Tusz Avon posiada dość dużą, silikonową szczotkę. 


Te dwa tusze łączy fakt, że nie stworzą na naszych rzęsach spektakularnego efektu, długich i grubych rzęs. Sprawią, że rzęsy będą fioletowe i delikatnie podkreślone. Są to też trwałe produkty, które przez cały dzień pozostają na naszych rzęsach, praktycznie nie naruszone. Różnią się natomiast kolorem, bo choć oba są fioletowe, to są to dwa inne odcienie.
Tusz z Miss Spoty jest jaśniejszy, jakby pastelowy. Przez to mam wrażenie, że moje oczy po jego użyciu stają się mniej widoczne. Aby nieco zmienić ten efekt, czasem nakładam go na rzęsy, które wcześniej pomalowałam turkusowym tuszem z Maybelline. Kiedy używam go samodzielnie potrzeba 3-4 warstw, aby fajnie wyglądał na rzęsach. Zobaczcie jak wyglądają na moich rzęsach dwie warstwy tuszu, oraz w kombinacji z turkusową maskarą.



Tusz z Avonu jest znacznie ciemniejszy. Mam wrażenie, że z daleka wygląda jak czarny tusz. Po pierwszej warstwie nie robi nic z naszymi rzęsami. Wyglądają tak jakby pomalowano je tuszem bardzo
słabej jakości. Również w jego przypadku potrzeba kilku warstw aby uzyskać zadowalający efekt. Zobaczcie jak wygląda na moich rzęsach, oraz jak prezentował się w katalogu.


Sami oceńcie, czy te dwa tusze są warte wypróbowania. Ja jestem nastawiona do nich dość pozytywnie, ale nie jestem w stanie ich Wam z całą pewnością polecić. Dają ciekawy efekt, ale trzeba nauczyć się pracować z tymi produktami. Nie jest to też efekt, którego się spodziewałam. Być może jest on zbyt słaby? Faktem jest, że tusze podkreślają kolor mojej tęczówki i wyglądają całkiem fajnie w różnego rodzaju makijażach. Są idealne na lato, można je kupić w przystępnych cenach i na pewno nie mogę ich nazwać bublami. 

Jakie kolorowe tusze polecacie?

środa, 4 czerwca 2014

Moja nowa fryzura

Hej!
Tytuł tego wpisu powinien chyba raczej brzmieć "Powrót do przeszłości". Moja "nowa" fryzura to coś co już miałam na włosach w zeszłym roku, ale w nieco innym wydaniu. Tak.... wróciłam do ombre i... skróciłam włosy.

W maju 2013 roku, pofarbowałam włosy na kolor kasztanowy, a dodatkowo rozjaśniłam końcówki (jakieś 6 cm). W maju 2014 już nie farbowałam włosów, zdecydowałam się na rozjaśnienie słabszym produktem, który dał delikatniejszy efekt. W zamian za to, rozjaśniona została większa partia włosów, dzięki czemu moje odrosty (sprany kasztan) zniknął i jest super :)

Rozjaśnione włosy są delikatnie przesuszone (najbardziej na końcach), ale dzięki olejkom dość szybko poprawi się ich kondycja.

Lubie ombre, bo ładnie rozświetla twarz, nie trzeba się martwić o odrosty i dobrze wygląda przy większości fryzur. Dodatkowo zasłonił sprany już kolor moich włosów.  Jak widzicie kolor w każdym świetle wygląda inaczej. Można powiedzieć, że raz jest jasnobrązowy, a raz rudy. ;)

Jak się Wam podoba?